To była powtórka z rozrywki. Złoty po drugiej turze wyborów prezydenckich w Polsce odegrał scenariusz, który widzieliśmy już po pierwszej turze. Wtedy rynek w pierwszej reakcji zareagował przeceną naszej waluty, dyskontując tym samym realne szanse na zwycięstwo Karola Nawrockiego. W poniedziałek znów widzieliśmy słabość złotego, tym razem już na wieść o tym, że Karol Nawrocki został prezydentem Polski. Tak jak jednak i po pierwszej turze, reakcja rynku walutowego była chwilowa i wybiórcza.
Niejednoznaczna reakcja
W poniedziałkowy poranek złoty wyraźnie tracił głównie względem euro i franka szwajcarskiego. Kurs euro rósł o około 0,5 proc., do poziomu 4,27 zł. Frank szwajcarski zyskiwał nawet 0,8 proc. i był momentami wyceniany na 4,57 zł. Dolar drożał o 0,3 proc., do 3,76 zł.
Kiedy jednak pierwszy kurz wyborczy zaczął opadać, to i sytuacja na rynku walutowym zaczęła się stabilizować. W drugiej części dnia euro już tylko nieznacznie zyskiwało na wartości i było wyceniane na 4,25 zł. Podobnie było w przypadku franka, który kosztował 4,56 zł. Złoty wyraźnie zaś umacniał się wobec dolara, co było pokłosiem słabszej amerykańskiej waluty na globalnym rynku. Para USD/PLN spadła do poziomu nawet 3,72.
Czy więc kurz wyborczy tak szybko opadł? – Wydaje się, iż zwycięstwo kandydata opozycji może być mniej korzystne dla rynku, utrudniając kolejne reformy rządowe. Dodatkowo niewiadomą jest reakcja rządu na porażkę wyborczą – jednym z możliwych scenariuszy wydaje się być skokowe poluzowanie fiskalne. Z rynkowego punktu widzenia ruchy na rynku walutowym były zauważalne, jednak trudno było mówić o większej zmienności. O ile wyniki pierwszej tury (duża pula głosów na prawicę) mogły być zaskoczeniem dla kapitału zagranicznego, tak potencjalne wyniki drugiej tury powinny być już częściowo zdyskontowane – wskazuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.