Prezes Forte: Po zimie zmieni się wszystko, a meblową branżę czeka fala upadłości

Wiele średnich i mniejszych firm nie przetrwa obecnego kryzysu – mówi Maciej Formanowicz, założyciel i prezes Forte, jednej z największych w Europie grup produkujących meble.

Publikacja: 01.11.2022 21:00

Maciej Formanowicz, założyciel i prezes Forte

Maciej Formanowicz, założyciel i prezes Forte

Foto: fot. mat. prasowe

Stabilny i imponujący rozwój branży meblowej w minionej dekadzie sprawił, że zaczęliśmy traktować tę gałąź gospodarki wykorzystującą rodzime zasoby jako emblematyczny przykład naszej przedsiębiorczości, prawdziwą polską eksportową lokomotywę i narodową specjalność. W statystykach wciąż dzierżymy drugie miejsce po Chinach w gronie największych dostawców mebli na globalnych rynkach. Czy właśnie jesteśmy świadkami kresu sukcesów tego biznesu? Polska lokomotywa ostro hamuje...

Sytuacja jest poważna, drożyzna surowców, materiałów, energii robi swoje, na to wszystko nakłada się szybująca inflacja. W zeszłym roku wzorcowo wychodziliśmy z covidowych opałów, ale wojna za miedzą szybko ostudziła zapał i podcięła skrzydła przedsiębiorców. Z częścią niekorzystnych zjawisk Forte, jeden z największych producentów mebli w Europie, było w stanie sobie poradzić, na przykład korzystając z materiałów własnej produkcji, ale na inne sprawy nie mamy wpływu. Latem branżę osłabił prawie 40-proc. spadek zamówień na niektóre meblowe asortymenty, a co za tym idzie nurkująca sprzedaż. Można zresztą zrozumieć, że podstawowa, życiowa troska naszych detalicznych klientów, by cało z rodzinami przetrwać zimę, jest obecnie ważniejsza od wydatków na wymianę domowych sprzętów czy urządzenie altanki w ogrodzie. Na szczęście w ostatnich tygodniach rynek drgnął i jest nieco lepiej, ale oceniam, że w tym roku popyt na meble zmniejszy się o 30–40 procent.

Ma pan na myśli krajowy rynek?

Gdy oceniamy sytuację w branży, nie wolno nam popełniać błędu, odnosząc się wyłącznie do wewnętrznej sprzedaży. Dla polskich mebli rynek krajowy ma ułamkowe znaczenie. 90 proc. naszej produkcji trafia za granicę, liczą się zatem trendy globalne i zasady obowiązujące na kluczowym dla nas obszarze UE. Byłoby dobrze, gdyby o tym pamiętali zwłaszcza rządowi decydenci.

Politycy odpowiadający za polską gospodarkę powinni wiedzieć, że potężnym ciosem w branżę była na przykład bezprecedensowa koncentracja handlu meblami na zachód od Odry. Rządzą nim teraz pojedynczy gracze, istne molochy, tacy jak na przykład grupa GIGA, z którymi trudno negocjować ceny na partnerskich zasadach. A właściwie nie są w stanie tego robić wyjątkowo rozdrobnione polskie firmy. Forte przez trzy ostatnie dekady wywalczyło sobie nieco lepszą pozycję – w niektórych asortymentach udało się nam stworzyć własny rynek. Ale także dotykają nas negatywne konsekwencje totalnej zachodnioeuropejskiej kartelizacji.

Jest jakieś wyjście z tej pułapki?

Trzeba mieć nadzieję, że na poziomie UE uda się na nowo ułożyć zasady gry w handlu meblami. To z pewnością nie będzie łatwe, bo sprawy zaszły już bardzo daleko. Do tego, aby być skutecznym i wywalczyć korzystne zmiany dla polskich przedsiębiorców, trzeba być blisko negocjacyjnego stołu. Dlatego optymistą nie jestem. Widać, że polskie władze mają dziś inne zmartwienia niż zabieganie o lepszą pozycję eksportową rodzimych meblarzy. Konsekwencje naszych zaniechań już widać. Jest źle, a może być jeszcze gorzej, bo koncentracja w europejskim handlu domowymi sprzętami to niejedyny kłopot. W krajach UE musimy też konkurować z eksportem mebli z Białorusi. Wojenne embargo Brukseli obejmuje białoruskie drewno i płyty meblowe, ale gotowych wyrobów i wielu komponentów dotowanych na etapie produkcji przez Mińsk i reżim Łukaszenki już nie. Ten piracki eksport dewastuje unijny rynek. Niestety, przegrywamy z białoruskimi, tanimi produktami, a urzędnicy Wspólnoty biernie się przyglądają, jak tirami na serbskich czy kazachskich tablicach jadą na Zachód towary, z którymi nie sposób konkurować.

Jak wobec tego żyć – że użyję słów pewnego klasyka. Nawet Niemiecki Związek Meblowy skarży się na załamanie popytu i niesprzedane zapasy mebli zalegające w magazynach. A Elmar Duffner, szef NZM, powołując się na dane Federalnego Urzędu Statystycznego, alarmuje, że koszty produkcji mebli, głównie ze względu na ceny materiałów w 2022 r., wzrosną o 37,2 proc. i będzie to największy skok cen w niemieckiej branży meblowej od 1949 r., kiedy to zaczęto zbierać w RFN systematycznie dane. A przecież niemiecki rynek decyduje o prosperity większości polskich poddostawców i meblarskich firm. Jak się w tej sytuacji broni Forte ?

Zadbaliśmy o dywersyfikację rynków: udało się nam nie popaść w pełne uzależnienie od zachodniego sąsiada, który notabene nie może się wciąż otrząsnąć z szoku, że inflacja przekroczyła nad Renem niewyobrażalne 10 proc. My na szczęście sprzedajemy dużo mebli we Francji, Hiszpanii, na południu Europy i wciąż rośniemy na rynku brytyjskim.

A w kraju wykorzystujemy wszelkie sposoby, by optymalizować produkcję i utrzymać konkurencyjność. Staramy się bazować na własnych materiałach dzięki wybudowanej niedawno firmowej fabryce płyt. Poza tym szukamy nowych źródeł tańszych surowców – odzyskujemy stare meble i właśnie budujemy nowoczesną kolumnę recyklingową, która pozwoli w zrównoważony i bezpieczny sposób przetwarzać odpady i zmieniać je w płyty meblowe. Tu istotną przeszkodą są niezrozumiałe zakazy importu odpadów drzewnych.

Jak udaje się wam konkurować o drewno z Lasów Państwowych?

Po dwóch covidowych sezonach drożejącego surowca drewno w leśnej ofercie dla stałych klientów na 2023 r. ma znowu ceny wyjściowe wyższe o 40 proc. Przyzwyczailiśmy się do myśli, że taniej już nie będzie. Stowarzyszenia meblowe i drzewiarskie stoczyły znów w sprawie zasad sprzedaży drewna z zasobów Skarbu Państwa z leśnikami ostrą batalię, niestety, bez pozytywnego skutku. Ja nie mogę się pogodzić z faktem, że ogromna część leśnego surowca zakwalifikowana prawem kaduka jako biomasa pójdzie w tym sezonie do pieca, a nie do przerobu, choć to karygodne marnotrawstwo. Do naszych zakładów płytowych potrzebujemy surowca nawet podrzędnej jakości, by zwielokrotnić jego wartość po przetworzeniu na meblowy materiał. Ale nie jesteśmy w stanie wygrać w przetargach z pośrednikami, którzy obchodząc zakazy UE, pozyskują drewno dla energetyki, korzystającej z państwowych subwencji, dotacji i „zielonych” certyfikatów.

Wiem, że giełdowej spółce trudno się przyznać, że szukając oszczędności, musi „optymalizować” także zatrudnienie. Forte już latem podjęło decyzję, by nie przedłużać czasowych umów i zrezygnować z nowych przyjęć. Ostatnio musieliście pójść dalej, schodząc w zakładach z trzeciej zmiany. Jak przyjęli to współpracownicy?

Komunikowanie ludziom, z którymi wspólnie budujemy firmę od kilkudziesięciu lat mało optymistycznych wieści, zawsze jest trudne. Na szczęście udaje się nam nawet w gorszych momentach znaleźć z załogą porozumienie. Po doświadczeniach, jakie obydwie strony wyniosły z wychodzenia z niedawnych covidowych lockdownów, myślę, że mamy do siebie zaufanie. Teraz rozmawiamy z pracownikami o tym, jak pokonać trudności i obronić miejsca pracy. Myślę, że do wszystkich w firmie dociera, że po obecnym kryzysie w gospodarce i turbulencjach w meblowym biznesie już nic nie będzie takie jak dawniej.

Jak zatem szef Forte widzi przyszłość meblowej branży?

Myślę, że w niedalekiej przyszłości nie da się uniknąć poważnych wstrząsów i przetasowań. Solidne tąpnięcie w naszym biznesie, moim zdaniem, nie nastąpi w najbliższych miesiącach, raczej spodziewałbym się go w przyszłym roku. Jeśli nie zdarzy się gospodarczy cud, a raczej na to się nie zanosi, nie wykluczałbym w 2023 r. fali upadłości zwłaszcza mniejszych i średnich firm. Na razie spółki jeszcze będą jakiś czas walczyć o przetrwanie, korzystając z finansowej poduszki, którą udało się przedsiębiorcom zgromadzić w dwóch poprzednich latach względnej koniunktury, ale ekonomicznego i egzystencjalnego testu na biznesowe przetrwanie nie sposób oszukać.

Od dawna powtarzam, że polskie meblarstwo, czyli – jak pan to nazywa – polska eksportowa lokomotywa, to w istocie kolos na glinianych nogach. Niewiele firm dużych, mających własny dostęp do szerokiego rynku, a nie wyłącznie pośredników, ogromne rozdrobnienie producentów mających małe szanse negocjacyjne, ale i możliwości faktycznej obsługi dużych koncernów handlujących meblami, wzrost kosztów surowców (tu również daje znać konsolidacja dostawców) to tylko niektóre problemy producentów mebli. Potrzebna jest przemyślana, długookresowa strategia restrukturyzacji branży, tak aby mogła ona stawić czoła nowym oczekiwaniom klientów oraz wyzwaniom, jakie niosą zmiany na europejskich i światowych rynkach oczekujących coraz bardziej zrównoważonego rozwoju.

Potrzebne jest aktywne współdziałanie i współpraca państwowych struktur odpowiedzialnych za przyszłość polskiej gospodarki. Inicjatywa, talenty i entuzjazm przedsiębiorców to w tak trudnych czasach, jakie mamy obecnie, wciąż daleko niewystarczający kapitał.

CV

Maciej Formanowicz, rocznik 1949. Założyciel i prezes Fabryk Mebli Forte. Absolwent Wydziału Technologii Drewna Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu. Karierę zawodową rozpoczął w Wyszkowskiej Fabryce Mebli i Urządzeń Wnętrz, gdzie był technologiem, a potem szefem działu rozwoju. W latach 80. dyrektor spółki meblowej Haste, a potem szef kolejnych firm związanych z branżą meblową. W latach 1996–2009 prezes Polskiego Stowarzyszenia Producentów Mebli.

Firmy
Deszcz raportów spadł na rynek. Część spółek się spóźniła
Firmy
Coraz więcej funduszy gra na spadki notowań polskich firm
Firmy
Prowly zaproponuje w wezwaniu 45,5 zł za akcję Brand 24
Firmy
ATM Grupa: ciekawy list do akcjonariuszy
Firmy
Stalprodukt rezygnuje z wypłaty dywidendy
Firmy
Sonel celuje w nowe rynki