Trwają przygotowania do kolejnych aukcji, obejmujących aktywa likwidowanego Swarzędza. Pierwsza, czerwcowa próba zbycia majątku meblowej spółki, w trakcie której pod młotek trafiła zamknięta fabryka w Kościanie, oraz działki w Nowych Oborzyskach, w Swarzędzu i Gostyniu, zakończyła się fiaskiem – żadne aktywa nie znalazły nabywcy. – Najprawdopodobniej większość z nich za miesiąc znowu trafi pod młotek. Aktywa zostały poddane powtórnej analizie pod kątem ich atrakcyjności. Nie podjąłem jeszcze decyzji co do ewentualnej obniżki cen – mówi nam Marek Kamiński, likwidator Swarzędza.
[srodtytul]Nysa lekko na plusie[/srodtytul]
Przetarg na wciąż działającą fabrykę w Nysie najprawdopodobniej zostanie rozpisany na wrzesień. – Chcemy sprzedać ją „w ruchu”. Na chwilę obecną nyski zakład nie drenuje gotówkowo spółki, funkcjonuje lekko ponad lub na granicy opłacalności, co daje nadzieję na sprzedaż go po satysfakcjonującej cenie – mówi likwidator.
Proszony o komentarz do spekulacji na temat możliwości cofnięcia decyzji o likwidacji Swarzędza i utrzymaniu go w oparciu o nyską fabrykę, Kamiński jest bardzo sceptyczny. – Akcjonariusze zadecydowali o likwidacji, ponieważ nie widzieli szans na przywrócenie rentowności. Ciążą nam m.in. salony sprzedaży – tłumaczy, dodając, że szanse na sprzedaż sieci sklepów w całości są minimalne. – Lokalizacje naszych punktów i konkurencji często się dublują – wyjaśnia. Zbycie salonów, nawet za przysłowiową złotówkę, pozwoliłoby ograniczyć koszty likwidacji. – Jednostronnie wypowiadając umowy najmu wszystkich sklepów musielibyśmy zapłacić do 10 mln zł kar – mówi Kamiński.
[srodtytul]Gra na czas z Rosjanami[/srodtytul]