Dodaje, że kończy się etap ustalania i zatwierdzania przez sąd list wierzycieli. Najważniejszymi jest pięć banków, z którymi w 2008 roku firma zawarła transakcje opcyjne – poniosła na nich 104 mln zł straty. Firmie zależy na częściowej redukcji długu, pozostała kwota zostałaby spłacona akcjami i gotówką w ratach. – Szczegółów nie mogę ujawnić, obwiązuje mnie tajemnica negocjacji – zastrzega Walczyk.
Ogłoszona nieco ponad rok temu upadłość z możliwością zawarcia układu w połączeniu z kryzysem wyraźnie odbiła się na kondycji Odlewni. W 2009 roku przychody skurczyły się o 55 proc., do 63,3 mln zł, zysk operacyjny wyniósł 0,2 mln zł.
– Z powodu kryzysu nasi kontrahenci bardzo znacząco ograniczyli zamówienia, ale najważniejsze dla nas jest to, że ich nie utraciliśmy – mówi Walczyk. Odlewnie wypadły jednak z rynku niemieckiego jako „wypożyczający” pracowników tamtejszym zakładom (zapewniało to około 25 proc. przychodów).
Jak zapowiada się bieżący rok? – Po pierwsze, nie zakładam, że wierzyciele nie zatwierdzą układu, pracujemy nad kompromisowymi warunkami – zapewnia Walczyk. Nie chce prognozować, jak mogą wyglądać tegoroczne przychody i rentowność. Zapowiada, że Odlewnie będą dążyć do zwiększania sprzedaży w złotych – rozliczają około 80 proc. sprzedaży w euro, w tym roku może to być 70 proc. Firma nie stosuje już żadnych zabezpieczeń przed wahaniami kursowymi. – Spróbujemy mocniej zaistnieć jako dostawca odlewów na potrzeby budownictwa drogowego i dla energetyki związanej ze źródłami odnawialnymi.
Liczymy, że 30 proc. przychodów uzyskamy dzięki sprzedaży do tych segmentów. Oceniamy je jako wzrostowe i mniej wrażliwe na kryzys – wylicza Walczyk. Firma wytwarza głównie komponenty dla samochodów ciężarowych czy maszyn budowlanych – a ich producenci mocno odczuli spowolnienie gospodarcze. Odlewnie, jako spółka w upadłości, są notowane na fixingach. Wczoraj kurs nie zmienił się i wyniósł 97 gr.