[b]Dlaczego zdecydował się Pan stanąć na czele grupy akcjonariuszy niechętnej obecnemu zarządowi Orco i zgłosić swoją kandydaturę na prezesa spółki? [/b]
Zostałem poproszony o wsparcie przez grupę aktywnych akcjonariuszy, którzy są wysoce zaniepokojeni sytuacją finansową Orco i stracili zaufanie do obecnego prezesa. Traktują oni swoją rolę i obowiązki względem spółki bardzo poważnie i nie zgadzają się, by biernie patrzyć, jak ona tonie. [b]Jakie są Pana główne zarzuty wobec obecnych władz Orco? Jakie błędy popełnili?[/b]
Liczby mówią same za siebie – w ciągu ostatnich trzech lat cena za akcję spadła ze 130 do 7 euro, straty są znaczne (250 milionów euro w 2009 r.), a spółka wciąż musi radzić sobie z ogromnym zadłużeniem – 1,6 mld euro. Co więcej, zarząd pokazał, że jest kompletnie niezdolny do zrestrukturyzowania długu, co było głównym celem poddania się ochronie przed wierzycielami w ramach francuskiego postępowania naprawczego. Ta trudna sytuacja ewidentnie uniemożliwia firmie skorzystanie ze stopniowego odbicia, jakiego doświadczają rynki nieruchomości w Europie Środkowej. Jak inaczej wytłumaczyć, że konkurencja Orco, która również ucierpiała z powodu kryzysu, jest w stanie skorzystać z możliwości i szans pojawiających się na odradzającym się rynku? Nie ma w tym żadnej tajemnicy. Rywale Orco po prostu obniżyli poziom zadłużenia.
[b]Czy restrukturyzacja zadłużenia pozwoli Orco wyjść na prostą?[/b]
Orco jest dziś w bardzo trudnej sytuacji finansowej, co uniemożliwia jej rozwijanie projektów czy nawet należyte funkcjonowanie. Dla przykładu: w 2009 r. EBITDA firmy osiągnęła 30 milionów euro, podczas gdy koszty obsługi zadłużenia były niemal trzykrotnością tej kwoty. Nie ma możliwości, by firma przetrwała bez redukcji zadłużenia.