Poślizg, jak wynika z wyjaśnień przedstawicieli giełdowej firmy, następuje z przyczyn proceduralnych, a nie z tego, że strony straciły zapał do fuzji. – Musieliśmy poczekać, aż audytor zweryfikuje nasz raport za rok obrotowy 2009/2010 (zakończył się 31 marca – red.). Trochę więcej czasu, niż zakładaliśmy, zajęły nam rozmowy o parytecie wymiany akcji – twierdzi Mirosław Załęski, prezes Betacomu.
Kierowana przez niego spółka wyemituje dla właścicieli EO Networks 1,98 mln nowych akcji. Po rozwodnieniu kapitał Betacomu będzie się dzielił na 4 mln walorów. Pierwotnie, zgodnie z podpisaną w lutym umową, przejmujący miał wypuścić 1,34 mln papierów. – EO Networks rozwija się szybciej niż Betacom. Niedawno firma podpisała ciekawą umowę na świadczenie usług IT dla klienta z Niemiec – wyjaśnia Załęski.
Przyznaje, że data walnego zgromadzenia Betacomu, które zdecyduje o podwyższeniu kapitału, nie została jeszcze wyznaczona. – Rozpoczynamy prace nad planem połączenia, który trafi do sądu. Równolegle zaczynamy pisać memorandum informacyjne, żeby nowe akcje mogły szybko trafić do obrotu na GPW – mówi prezes.
Podmiot powstały z połączenia obu spółek będzie się zajmował produkcją oprogramowania dla sektorów: finansowego, telekomunikacyjnego i mediów. Załęski podtrzymał plany, że tegoroczny zysk netto pro forma obu spółek sięgnie co najmniej 4 mln zł. Na razie, do końca lipca, zysk EO Networks wynosi około 1,7 mln zł. Betacom miał w I kwartale roku obrotowego 0,35 mln zł straty netto. – Rynek się rozkręca. Chcielibyśmy w całym roku obrotowym mieć około 2 mln zł zysku – podsumowuje Załęski.