– Chcemy wysłuchać jego relacji na temat działań podejmowanych w dniach poprzedzających powołanie nowego zarządu Jago, bo znamy tylko opinię jednej strony – tłumaczy Artur Kuś, członek nadzoru Jago.
Chodzi o zarzuty prezesa Grzegorza Winogradzkiego, według którego były szef spółki logistycznej wydzierżawił należące do niej samochody nie wiadomo komu – okazuje się, że trafiły one do bezpośredniej konkurencji. Miał też zastrzeżenia co do stanu dokumentów potrzebnych do inwentaryzacji majątku spółki.
Haendel twierdzi, że oskarżenia te są bezpodstawne. – Odchodząc, przekazałem wszelkie dokumenty osobie odpowiedzialnej za obiekt, co zostało zaprotokołowane. Zostawiłem też kontakty do pracowników odpowiedzialnych za kluczowe funkcje z opisem spraw bieżących i deklaracją pomocy – twierdzi były szef logistyki. – Decyzję o dzierżawie kilku samochodów podjąłem zaś, by zapewnić spółce jakieś przychody – dodaje Haendel.
Winogradzki zapytany o stawiane zarzuty mówi tylko: Podtrzymuję wszystko, co powiedziałem.