– Oceniamy II kwartał jako udany, perspektywy na kolejny są dobre. Jesteśmy spokojni o realizację prognoz na 2012 rok, natomiast po wynikach za III kwartał zobaczymy, czy podtrzymamy szacunki, czy będziemy ewentualnie rewidować je w górę – powiedział Dariusz Mańko, prezes Kęt. Zastrzegł, że na wynik netto duży wpływ ma wycena kredytów walutowych.
Grupa ma w bieżącym roku zarobić na czysto 104 mln zł przy 141 mln zł zysku operacyjnego i 1,51 mld zł przychodów. Po pierwszym półroczu Kęty wykonały 54 proc. całorocznej prognozy zysku netto.
Unijny dopalacz
Poza opakowaniami wszystkie inne segmenty działalności Kęt są bardzo silnie powiązane z branżą budowlaną, która w ostatnim czasie przeżywa kryzys. Tymczasem w pierwszej połowie tego roku segment systemów aluminiowych (np. fasady budynków) zanotował jednak 20-proc. wzrost sprzedaży, a segment usług budowlanych zyskał 27 proc.
Sektor stalowy skarży się na zatory płatnicze i znaczne ograniczenie zaangażowania firm ubezpieczających należności. – W przypadku części naszych kontrahentów terminy płatności nieco się wydłużyły, jednak nie uważamy, że jest to jakiś poważny problem. Nie widać też, by ubezpieczyciele należności odwrócili się od budownictwa, oczywiście negocjacje z nimi stały się trudniejsze. My na bieżąco prowadzimy politykę sprzedaży opartą na bezpieczeństwie, stawiamy nacisk na odpowiedni dobór klientów i ubezpieczenie należności. Jeśli ktoś nie spełnia norm, trudno – najwyżej sprzedamy mniej, ale bez dodatkowego ryzyka – powiedział Adam Piela, członek zarządu ds. finansowych.
– Z naszej perspektywy segment budowlany trzyma się dobrze, choć głównie napędzają go inwestycje realizowane?przy wsparciu z funduszy unijnych, np. budynki użyteczności publicznej. Zakładamy, że taka sytuacja utrzyma się do przełomu 2012 i 2013 roku. Oczywiście takie inwestycje wymagają też wkładu własnego, a nawet z własnego doświadczenia widzimy, że banki zaczynają śrubować wymogi, jeśli chodzi o zabezpieczenia pod kredyty – podsumował Mańko.