– Tzw. ustawa kominowa była patologią. Napisana na kolanie, powstała na zapotrzebowanie polityczne w końcówce rządów AWS. Wartość legislacyjna tej ustawy była i jest zerowa – mówi „Rzeczpospolitej" Tomasz Siemiątkowski, adwokat oraz profesor Szkoły Głównej Handlowej i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. – Sytuacja wyglądała tak, że na najwyższych stanowiskach w spółkach menedżerowie zarabiali po 20 tys. zł, a ich dyrektorzy otrzymywali znacznie wyższe wynagrodzenie, bo ustawie nie podlegali. Zaczęto radzić sobie z tą fikcją przez obchodzenie ustawy, czyli np. przez zasiadanie w radach nadzorczych spółek zależnych czy w zarządach tych spółek – mówi prof. Siemiątkowski. W myśl nowych przepisów w największej spółce z udziałem Skarbu Państwa będzie można zarobić maksymalnie 130 tys. zł miesięcznie. – To godna płaca – ocenia Siemiątkowski.
Czytaj więcej w „Rzeczpospolitej"