Po wiosennym gwałtownym wzroście cen stali w lipcu obserwujemy korektę. Jak wygląda w tej chwili rynek i jakie są zapatrywania na kolejne miesiące?
Mamy do czynienia z sytuacją trudną dla wszystkich graczy – producentów, sektora handlu oraz końcowych odbiorców. W ostatnich latach ceny spadały, ale był to przynajmniej trend stabilny. Jednak pod koniec zeszłego roku spadki przyspieszyły, co spowodowało niesamowite zamieszanie na rynku i w relacjach między hutami i firmami handlowymi oraz między firmami handlowymi a końcowymi odbiorcami – trudno podejmować decyzje o zakupach, jeśli ceny mogą jeszcze bardziej spaść. Tymczasem na początku tego roku stal zaczęła bardzo gwałtownie drożeć – w przypadku niektórych asortymentów zwyżki sięgały nawet 50 proc. w ciągu dwóch–trzech miesięcy. Moim zdaniem huty przesadziły z tempem podnoszenia cen, gdyby były one wprowadzane miarowo, to byłyby większe szanse na utrzymanie trendu. Podnoszenie cen przez huty wywołało sztuczny popyt – dystrybutorzy i odbiorcy końcowi chcieli się zabezpieczyć przed dalszymi podwyżkami. Jednocześnie nie rosła podaż, co przełożyło się na wywindowanie cen do lekko absurdalnych poziomów. Taka sytuacja aż prosiła się o korektę, co właśnie obserwujemy.
Ubiegłoroczny spadek cen to pokłosie taniejących surowców i nadpodaży stali na globalnym rynku. Tegoroczne zwyżki były wspierane m.in. zaostrzeniem unijnej polityki względem taniego importu z krajów, które nie ponoszą kosztów polityki klimatycznej. Jak może się rozwinąć sytuacja?
Trudno powiedzieć, czy mamy do czynienia z korektą przed dalszymi zwyżkami, czy niestety wrócimy do trendu spadkowego. Przewidywać jest trudno, bo nie ma prostych czynników, na których można oprzeć prognozowanie. Na rynkach dzieje się dużo – mamy wciąż zamieszanie w Chinach, unijna polityka antydumpingowa rzeczywiście nabrała rozmachu, objęła blachy zimnowalcowane z Chin i Rosji, wszczęto też postępowania w sprawie blach gorącowalcowanych i grubych oraz rur z Chin, a potem w sprawie prętów żebrowanych z Białorusi. Dodatkowo w kwietniu został wprowadzony nadzór nad importem wyrobów ze Wschodu – polega to na tym, że import jest rejestrowany i jeśli po postępowaniu antydumpingowym Komisja Europejska zdecyduje się na nałożenie ceł, to uwzględnia to także okres od wprowadzenia rejestracji. Importerzy boją się więc podjąć ryzyko – oczywiście niektórzy szukają możliwości sprowadzania stali z krajów, które nie są objęte procedurami unijnymi.
Jak Konsorcjum Stali wyszło na gwałtownych zwyżkach cen w II kwartale?