Ich zarządy nie spoczywają na laurach i deklarują dalszy rozwój biznesu poza Polską, a warunki ku temu są całkiem dobre. Mimo zakusów niektórych państw w kierunku protekcjonizmu niezaprzeczalnym faktem jest, że globalizacji oraz internacjonalizacji handlu i usług zatrzymać się nie da. – Polskie przedsiębiorstwa skutecznie wchodzą na zagraniczne rynki – ocenia Aleksander Libera, pełnomocnik zarządu ds. polskich inwestycji za granicą Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Dodaje, że polski rynek dla wielu firm stał się już zwyczajnie za ciasny. – Widzimy też ciekawy trend dotyczący polskich start-upów technologicznych. One również coraz częściej realizują ekspansję zagraniczną, ponieważ mają ją niejako wpisaną w DNA z uwagi na globalny charakter swoich produktów – mówi Libera.
Daje się też zauważyć, że gros firm swoje „mózgi", czyli zespoły produkcyjno-badawcze, utrzymuje w Polsce, ale już centra sprzedażowe i klientów ma za granicą. Przykładem może być polsko-brytyjskie Azimo, działające w branży nowoczesnych płatności bezgotówkowych.
Rodzime marki mają wzięcie
Ekspansja zagraniczna nie jest łatwym zadaniem i bez problemu można wskazać firmy, które się na niej sparzyły. Na szczęście zdecydowanie więcej jest tych, które odniosły sukces. Wśród nich jest m.in. Korona Candles, która obecnie
zajmuje czołową pozycję na światowym rynku świec. Hitem są również krzesła i inne produkty Nowego Stylu. – Grupa od samego początku, czyli wczesnych lat 90., prowadzi sprzedaż na rynkach zagranicznych. Modele tej sprzedaży ewoluowały – opowiada Magdalena Tokarczyk-Cyran, dyrektor marketingu Grupy Nowy Styl. Jej zdaniem otwarty rynek Unii Europejskiej i globalizacja gospodarki sprawiły, że w wielu krajach wyrównują się warunki do działania firm krajowych i zagranicznych. – Dla tych, którzy boją się międzynarodowej konkurencji, to może być ryzyko. My przez lata rozwijaliśmy nasze produkty i know-how, tak że teraz bez kompleksów możemy konkurować z największymi światowymi graczami – podkreśla.
Swoje eksportowe skrzydła rozwija produkujący ciągniki Ursus. – Początki naszego podboju afrykańskich rynków sięgają 2011 r. Wtedy też zauważyliśmy pozytywne zmiany zachodzące na kontynencie afrykańskim, które skłoniły nas do zainteresowania się tym rynkiem – mówi Karol Zarajczyk, prezes Ursusa. Decyzja okazała się słuszna: dziś tempo tamtejszego rozwoju gospodarczego jest zdecydowanie wyższe niż w innych częściach świata, w ciągu najbliższej dekady może przekraczać nawet 7 proc. rocznie. W 2013 r. Ursus podpisał swój pierwszy afrykański kontrakt z etiopską firmą METEC na dostawę 3 tysięcy ciągników. – Sukces Ursusa w Afryce to efekt budowania przewagi konkurencyjnej na wielu poziomach, wsparcia rządowego przy rozwijaniu relacji biznesowych oraz świadomości specyfiki rynku i kultury afrykańskiej – ocenia prezes. W sumie firma zawarła w Afryce umowy na łączną kwotę około 411 mln zł i ciągle zabiega o kolejne. – Klimat dla polskich firm od wielu lat zmienia się na lepsze. A rząd coraz aktywniej promuje Polskę oraz wspiera rodzimy biznes na rynkach zagranicznych – twierdzi prezes.