W I półroczu 2017 r. Eko Export, zajmujący się pozyskiwaniem i przetwarzaniem tzw. mikrosfer (drobin powstających w wyniku spalania pyłu węglowego w elektrowniach), zanotował spadek przychodów o 9 proc. w porównaniu z takim samym okresem 2016 r. Według wstępnych wyliczeń obroty spółki sięgnęły niespełna 11,26 mln zł. Choć udało jej się sprzedać więcej mikrosfer, to do klientów trafiły głównie najtańsze frakcje. Zarząd przekonuje, że te proporcje były przypadkowe i nie powinny się już powtórzyć, a od II półrocza spółka zanotuje wyraźny wzrost zamówień. Akcjonariusze jednak się niecierpliwią, bo obiecanej poprawy wyników wciąż nie widać. Od początku roku notowania Eko Exportu spadły o 17 proc. W poniedziałek za akcje spółki płacono maksymalnie 13,04 zł.
Rośnie skala działalności
Zapowiadany znaczący wzrost zamówień widoczny ma być od II półrocza tego roku, ale dotyczy głównie roku 2018 i lat następnych. – Jeśli w najlepszym dla spółki roku 2013 oraz I kwartale 2014 r. dostarczaliśmy nasze produkty do 7–10 firm, to już od II półrocza 2017 r. liczba ta wzrosła do 21–23 firm – zapewnia Jacek Dziedzic, prezes Eko Exportu.
Skokowy wzrost klientów wymusza na spółce zwiększenie ilości surowca. Eko Export planuje pozyskać dwukrotnie więcej mikrosfery z polskiej elektrowni niż w 2016 r. oraz zwiększyć dostawy z Kazachstanu nawet sześciokrotnie. Aby temu sprostać, posiłkuje się pieniędzmi od akcjonariuszy – założycieli Eko Exportu, którzy zdecydowali się sprzedać część swoich akcji. Środki ze sprzedaży przekazali spółce w formie pożyczek, których łączna kwota sięga 3 mln zł.