O ponad 3 proc., do 29,2 zł, podrożały w środę akcje Fortuny w reakcji na ogłoszone wezwanie. Fortbet Holdings, należący do funduszu Penta, chce skupić ponad 354 tys. akcji. Płaci 29,8 zł za sztukę. Zapisy w wezwaniu wystartują 23 stycznia, a zakończą się 23 lutego. To ciąg dalszy starań największego akcjonariusza o delisting spółki. Już w 2017 r. próbował skupić część akcji w wezwaniu, ale mu się nie udało. Początkowo oferował 15,43 zł, a potem 18,68 zł. Obecna oferta jest zbliżona do notowań z ostatnich dni grudnia.
Suma kilku czynników
Akcje objęte wezwaniem stanowią tylko 0,68 proc. kapitału, ale wzywający ma już ponad 80 proc., a resztę chce skupić również przez dobrowolny wykup w Czechach. Klarownie wypunktował powody delistingu. Oprócz tych powtarzanych jak mantra, czyli obowiązków informacyjnych oraz wysokich kosztów, wskazał też na mniej oczywiste. Wymienia m.in. chęć przyjęcia bardziej agresywnej strategii przejęć oraz skoncentrowania się na celach długoterminowych, a nie na krótkoterminowych, z których „rozliczana" jest spółka, gdy przebywa na giełdzie.
W 2017 r. ogłoszono rekordową liczbę 39 wezwań.
– Trudno będzie szybko odwrócić trend odpływu spółek, biorąc pod uwagę atrakcyjne wyceny i coraz bardziej restrykcyjne przepisy. Myślę, że taki stan potrwa kilka kwartałów, ale w długim okresie kluczowa może być kwestia implementacji reformy emerytalnej – mówi Dominik Niszcz, analityk Raiffeisen Brokers. Dodaje, że jeśli w ramach pracowniczych programów emerytalnych rynek akcji jako długoterminowa forma oszczędzania stanie się ważnym komponentem, to wraz z rozwojem gospodarki będzie rozwijać się także nasza giełda. Odrębnym czynnikiem, niezależnym od krajowych regulatorów i ustawodawców, są globalne trendy i nastroje – ostatnio wspierają one mocno nasz rynek, ale nie wiadomo, jak długo to potrwa. Odpływ spółek z GPW będzie więc trudno zatrzymać w średnim terminie, a ewentualne pogorszenie nastrojów globalnych może go przyspieszyć. – Pewne regulacje są tworzone na poziomie Unii Europejskiej i pole manewru dla lokalnych ustawodawców jest ograniczone. Z kolei podatek od zysków jest na relatywnie niskim poziomie i nie sądzę, żeby były możliwe tu jakieś zmiany – podkreśla Niszcz.
Eksperci zwracają też uwagę na wzrost możliwości finansowania z innych źródeł. – Ponadto dla spółek, które mają inwestora strategicznego, w ogóle pozostawanie na giełdzie wydaje się pozbawione sensu. Fakt pozostawania takiej spółki na GPW to raczej chyba pochodna – niezbędnego w przypadku zmiany tego statusu – konieczności wykupienia pozostałych akcjonariuszy – mówi Marcin Materna, szef działu analiz Millennium DM. Zaznacza jednak, że liczba spółek na GPW – szczególnie gdyby miały to być kolejne firmy z niska płynnością – nie jest wskaźnikiem śledzonym przez inwestorów finansowych z zapartym tchem. – Jedynym zainteresowanym liczbą spółek są więc biura maklerskie (a i tak tylko w zakresie liczby płynnych spółek i debiutów, na których zarabiają) i sama GPW – mówi Materna.