Podczas wtorkowej sesji kurs akcji Mo-Bruku spadał nawet do 206 zł, czyli prawie o 22 proc. Ostatecznie na zamknięciu sesji wyniósł 208 zł (zniżka o 21,2 proc.). Wyjątkowo duża nadpodaż walorów spółki mogła być efektem rozliczenia publicznej oferty przeprowadzonej pod koniec listopada. Dotychczas w wolnym obrocie znajdowało się jednie 1,7 proc. papierów firmy. Po przydziale i rozliczeniu publicznej oferty ich liczba wzrosła o ponad 1,05 mln papierów. Tym samym udział drobnych akcjonariuszy zwyżkował do 31,7 proc.
Do sprzedaży akcji Mo-Bruku zachęcała też cena ustalona w publicznej ofercie. Wyniosła ona 200 zł, co było wartością znacznie niższą niż kurs odnotowywany podczas wcześniejszych sesji. Jeszcze w piątek wynosił on 290 zł, a w poniedziałek 264 zł.
Podczas wtorkowej sesji pojawiły się informacje, że podczas przydziału mogło dojść do nierównego traktowania poszczególnych inwestorów biorących udział w publicznej ofercie. Chodzi o pojawienie się na ich rachunkach walorów spółki w różnym czasie. Tym samym jedni inwestorzy mogli je mieć wcześniej niż inni, a w konsekwencji uzyskali większe szanse na sprzedaż swoich pakietów po korzystniejszej cenie. Czy faktycznie tak było?
„Akcje Mo-Bruku sprzedawane w ramach oferty publicznej trafiły do poszczególnych domów maklerskich w tym samym czasie, około 11:00. Żadna z grup inwestorów, ani indywidualni, ani instytucjonalni, nie otrzymała akcji wcześniej" - przekonują we wspólnej odpowiedzi banki realizujące transakcję. Dodają, że akcje na rachunkach poszczególnych inwestorów księgują ich domy maklerskie i na ten proces oferujący akcje Mo-Bruku nie mieli wpływu. „Procedury KDPW nie pozwalają na wcześniejsze zaksięgowanie akcji dla tego typu transakcji, tj. np. przed sesją, więc zastosowane rozwiązanie było jedynym dopuszczalnym. Przed rozliczeniem transakcji odbywał się handel akcjami znajdującymi się w wolnym obrocie" - uważają banki realizujące transakcję.