– Jest to efektem prowadzonej polityki rozszerzania asortymentu, oferowania bardzo dobrej jakości produktów za umiarkowaną cenę, a przede wszystkim ciągłego doskonalenia obsługi klienta. Spodziewamy się, że działania te przyniosą efekty również w tym roku – mówi Grzegorz Pinkosz, prezes grupy Toya.
Spośród czterech głównych kanałów dystrybucji wyodrębnionych w grupie największa sprzedaż w ujęciu wolumenowym jest realizowana na rynek hurtowy i w eksporcie. O ich rozwoju decyduje przede wszystkim rosnąca liczba obsługiwanych w tych obszarach klientów. Znacznie mniejsze wpływy przynoszą już pozostałe dwa kanały dystrybucji, czyli sieci handlowe oraz sklepy: internetowy i stacjonarny. W tym kontekście trzeba pamiętać, że spółka jako eksport definiuje sprzedaż realizowaną poza Polską, Rumunią i Chinami. Te trzy rynki traktuje jako rodzime i przypisuje do nich pozostałe trzy kanały dystrybucji.
Toya, podobnie jak niemal wszystkie firmy na rynku, musi sobie radzić z rosnącymi kosztami m.in. wynagrodzeń. – Wynagrodzenia pracowników wzrosły w tym roku, aby kształtowały się atrakcyjnie w lokalnej społeczności – twierdzi Pinkosz. Dodaje, że kolejną grupą rosnących kosztów są te związane z usługami transportu morskiego. Mają one jednak stosunkowo niewielki udział w ogólnych kosztach firmy.
Zarząd nie ujawnia, czy w tym roku zakłada poprawę rentowności grupy w związku z realizowaną polityką cenową dotyczącą sprzedaży oferowanych narzędzi ręcznych i elektronarzędzi. Zapewnia jedynie, że grupa systematycznie analizuje rentowność na każdym produkcie, biorąc pod uwagę m.in. występujące na rynku trendy i cykl życia danego wyrobu. – Okresowo dokonywane są zmiany cennika poprzez wzrost cen, jak również poprzez ich obniżkę. Proces ten jest stałym elementem naszej działalności – zapewnia Pinkosz. Dodaje, że wpływ na niego mają m.in. czynniki zewnętrzne (np. inflacja), dlatego też trudno jest przewidywać rozwój sytuacji w tym zakresie.
Według zarządu jednym z najważniejszych zagrożeń towarzyszących rozwojowi grupy nadal jest pandemia koronawirusa. – Spodziewana po wakacjach czwarta fala Covid-19 może skutkować nieoczekiwanymi efektami, choć wydaje się, że zarówno grupa Toya, jak i cała społeczność międzynarodowa są lepiej przygotowane do jej zwalczenia, niż miało to miejsce w ubiegłym roku – uważa Pinkosz. TRF