– Złoty ma za sobą udany rok, ostatnie sesje to jest kropka nad i – powiedział „Parkietowi" Konrad Ryczko, analityk walutowy z DM BOŚ. Od początku 2017 r. złoty zyskał wobec dolara ponad 19 proc., najwięcej spośród 20 najpopularniejszych walut świata, wyprzedzając minimalnie czeską koronę. W efekcie złoty i korona to jedyne waluty z tej listy, które umocniły się też wobec euro. Polska waluta zyskała blisko 6 proc.

Dobra passa złotego w 2017 r. to w dużej mierze efekt osłabienia dolara. Amerykańska waluta osłabia się w okresach dużego apetytu na ryzyko, co sprzyja popytowi na waluty gospodarek wschodzących. Ryczko zwraca jednak uwagę, że z tego koszyka inwestorzy ewidentnie preferowali waluty z Europy Środkowo-Wschodniej. – Kursy tych walut były wcześniej zaniżone. Czeski bank centralny długo utrzymywał ograniczenie wahań kursu korony wobec euro i rezygnacja z tego procederu (w kwietniu – red.) uruchomiła wyraźny trend aprecjacyjny wsparty dodatkowo dwiema podwyżkami stóp procentowych. Z kolei w Polsce inwestorzy zagraniczni w końcu przestali nadmiernie ekscytować się polityką i docenili dobre dane gospodarcze – tłumaczy analityk. Przewaga złotego byłaby jeszcze większa, gdyby nie postawa Rady Polityki Pieniężnej, sygnalizującej stabilizację stóp procentowych na historycznie niskim poziomie przez cały 2018 r.

Wyraźnej aprecjacji złotego w ostatnich dniach sprzyja mała płynność rynku w przerwie między świętami a sylwestrem. Odzwierciedla ona jednak także dominujące na rynku pozytywne nastawienie do polskiej waluty. Prawdopodobnie nie utrzyma się ono zbyt długo. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie przewidują, że za rok za euro będziemy musieli zapłacić 4,21 zł, a za dolara 3,56 zł. Polskiej walucie ciążyć może gołębie nastawienie RPP w sytuacji, gdy coraz więcej banków centralnych normalizuje politykę pieniężną.