Na przełomie roku większość ekonomistów oczekiwała, że Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się na podwyżkę stóp procentowych w IV kwartale br., wbrew ocenom przewodniczącego tego gremium, prezesa NBP Adama Glapińskiego, że taka potrzeba pojawi się najwcześniej w przyszłym roku. Dziś mało kto trzyma się tamtych prognoz, większość ekonomistów sądzi, że do pierwszej od 2012 r. podwyżki dojdzie w I kwartale 2019 r. Przybywa jednak głosów, że RPP będzie się wstrzymywała z zaostrzaniem polityki pieniężnej nawet do IV kwartału 2019 r.
Ten scenariusz może jeszcze zyskać na popularności po środowym komunikacie RPP, w którym znajdzie się opis najnowszych prognoz Departamentu Analiz Ekonomicznych NBP. Prawdopodobnie pokażą one niższą niż te z listopada ub.r. ścieżkę inflacji. Przez cały br. może się ona utrzymywać poniżej celu NBP na poziomie 2,5 proc. rocznie pomimo szybkiego wzrostu PKB.
Ten „bezinflacyjny boom" gospodarczy jest źródłem coraz powszechniejszych oczekiwań, że RPP będzie się wstrzymywała z podwyżką stóp. To jednak stwarza ryzyko, że gremium to przegapi dogodny moment na zaostrzenie polityki pieniężnej. W II połowie 2019 r. przypadają bowiem wybory parlamentarne, a gospodarka będzie już prawdopodobnie hamowała. W 2020 r. spowolnienie może być wyraźne, m.in. w związku z wygasaniem napływu funduszy z UE oraz globalnym cyklem gospodarczym. – Nawet jeśli RPP nie zdąży wyraźnie podnieść stóp procentowych do czasu mocniejszego spowolnienia, będzie miała przestrzeń do ich obniżania – uspokaja Marcin Mazurek, ekonomista z mBanku.