Zarządzanie w warunkach zmienności

Od dawna narzekamy, że żyjemy w coraz bardziej zmiennym otoczeniu i trochę do tego przywykliśmy, czy wręcz znieczuliliśmy się na zmiany. Ale przecież otoczenie polityczne, społeczne i gospodarcze w ostatnich kilku latach zmieniło się dramatycznie, co powinno wymagać od nas równie drastycznych zmian w zarządzaniu.

Publikacja: 02.10.2025 06:00

dr Mirosław Kachniewski prezes Zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

dr Mirosław Kachniewski prezes Zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Foto: materiały prasowe

Jeśli spojrzymy zaledwie 5 lat wstecz, przypomnimy sobie, że ówczesny świat był zupełnie inny niż dziś. Pandemia straszyła nas tylko w filmach katastroficznych, Stany Zjednoczone stały na straży międzynarodowego porządku gospodarczego i politycznego, a Europa wydawała się bezpiecznym miejscem do życia, przynajmniej w kontekście braku konfliktów militarnych.

Dzisiejszy świat jest zupełnie inny. Doświadczyliśmy praktycznie globalnego lockdownu, załamania łańcuchów dostaw i zmiany zachowań konsumentów. Czy wynieśliśmy z tego jakąś cenną lekcję? W niektórych obszarach na pewno tak – pandemia wpłynęła na upowszechnienie pracy zdalnej czy spotkań on-line dużo szybciej i silniej, niż zastępy ekspertów IT i rzesze pracowników nienawidzących dojazdów do pracy czy latania samolotami na kilkugodzinne spotkania. Uświadomiła też wielu osobom, że można się czuć dobrze w swoim własnym towarzystwie, że socjalizacja nie jest czymś niezbędnym do życia.

Ale obawiam się, że jednocześnie pandemia mocno nas uśpiła, bo skoro sobie z nią poradziliśmy, to zaczęliśmy uważać, że nic nas nie zniszczy. A przecież duża część „cudu gospodarczego” powiązanego z pandemią wynikała z tego, że zapłacili za nią najsłabsi, w czysto fizycznym rozumieniu tego słowa. Skala pandemicznych wydatków publicznych prawdopodobnie doprowadziłaby nas do katastrofy fiskalnej, gdyby nie obniżenie transferów na rzecz osób starszych, tj. świadczeń emerytalnych i zdrowotnych z uwagi na drastyczny spadek liczby beneficjentów.

Drugi wskazany przeze mnie obszar zmian to abdykacja Stanów Zjednoczonych z roli globalnego strażnika wymiany międzynarodowej. Tu się obawiam, że nasza percepcja rzeczywistości bardzo mocno odstaje od realiów. Mamimy się, że obecne zmiany to jakiś czasowy przejaw kondycji psychicznej garstki osób, ale według mnie sytuacja jest diametralnie różna. Przez blisko 80 lat USA czerpały korzyści z ustanowienia powojennego ładu gospodarczego opartego na dolarze i wolnym handlu. I w momencie, kiedy zaczęły przegrywać w grze o nazwie „globalizacja” zupełnie racjonalne jest wycofanie się z niej. A najprostszą drogą do tego jest zwiększenie ryzyka politycznego i gospodarczego.

Zwiększanie ryzyka politycznego realizowane jest poprzez powstrzymanie się od łagodzenia napięć (że tak to delikatnie ujmę) na arenie międzynarodowej. Niepewność w Europie i na Bliskim Wschodzie powoduje, że prowadzenie globalnego handlu staje się coraz trudniejsze. A ryzyko gospodarcze wzmagane jest przez nieprzewidywalność co do poziomu ceł na dane towary danego dnia. Stany Zjednoczone, które przez dekady były inicjatorami i promotorami możliwie swobodnego obrotu gospodarczego (za pośrednictwem takich organizacji jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy, OECD, Światowa Organizacja Handlu), dziś robią wiele, aby nikt nie był w stanie obliczyć, po jakiej cenie będzie można sprzedawać towary, kiedy dotrą do miejsca przeznaczenia.

Reklama
Reklama

Trzeci ze wskazanych powyżej problemów dotyczy oczywiście wojny w Ukrainie i konsekwencji dla polskiej gospodarki. Z jednej strony możemy się spodziewać, że nowym kołem zamachowym polskiej gospodarki będzie przemysł zbrojeniowy, co w połączeniu z KPO pozwoli na utrzymanie rozwoju gospodarczego na przyzwoitym poziomie, zanim będziemy uczestniczyć w odbudowie Ukrainy. Z drugiej strony jednak mamy do czynienia z drastycznym wzrostem zadłużenia, które przekładać się będzie na obniżenie zaufania inwestorów i związane z tym rosnące koszty obsługi długu, okraszone dodatkowo potencjalnymi problemami politycznymi w kontekście zgodności tej sytuacji z konstytucją.

Oprócz tych nadzwyczajnych zdarzeń mamy też te „zwyczajne” w tym rozumieniu, że nie są niespodziewane, co nie oznacza, że nie są poważnym zagrożeniem. W szczególności chodzi mi o problemy natury demograficznej, na które nie znaleźliśmy dotychczas remedium, ani na poziomie promowania dzietności, ani na poziomie racjonalnej i długofalowej polityki imigracyjnej. Utrzymujące się od dłuższego czasu bardzo niskie bezrobocie może cieszyć, ale ma też swoją ciemną stronę – brak rąk do pracy. Tym bardziej, że pokolenia wchodzące na rynek pracy bardziej cenią sobie work-life balance niż te wychodzące, a do tego mają zaplecze finansowe o jakim ich rodzice mogliby pomarzyć.

Jak w takiej sytuacji zarządzać przedsiębiorstwem, w szczególności spółką giełdową, która – z uwagi na wyższy poziom przejrzystości – jest w trudnej sytuacji względem nienotowanej konkurencji? Na ile te niedogodności związane z notowaniem mogą być nagrodzone dostępem do finansowania? I jakie warunki muszą zostać spełnione, aby ten dostęp był rzeczywiście możliwy i atrakcyjny? Mam nadzieję, że poznam odpowiedzi na te pytania podczas dorocznego spotkania osób zarządzających finansami w spółkach giełdowych.

O perspektywach rozwoju polskiego rynku kapitałowego będzie mowa 21 i 22 października podczas XIII Kongresu CFO Spółek Giełdowych SEG.

Felietony
O możliwej reakcji na projekt nowelizacji ustawy o CIT
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Felietony
Kolejna wolta BlackRocka w świecie zrównoważonych inwestycji
Felietony
Globalne rozwiązania prawne dla zdecentralizowanych organizacji autonomicznych
Felietony
Konflikty w spółkach giełdowych
Materiał Promocyjny
Ruszyła ofensywa modelowa Nissana
Felietony
Zrównoważony rozwój w krainie kangurów i kiwi
Felietony
Szansa na bliższą współpracę z Filipinami
Reklama
Reklama