Efekt ten osiągnięto w sposób prosty, dołączając dochody z funduszy (poza pewnymi wyjątkami) do katalogu objętego podatkiem liniowym w art. 30b ustawy PIT.

Ile lat czekaliśmy na tę zmianę? 20! Już po wprowadzeniu opodatkowania dochodów giełdowych w 2004 roku inwestorzy indywidualni zauważyli, że dywersyfikacja koszyka inwestycyjnego poprzez fundusze (czy to zamknięte, czy to FIO) może być podatkowo mało efektywna, jeśli podlega opodatkowaniu dwoma rodzajami podatku. Przypomnę tu wszystkim uparcie posługującym się określeniem „podatek Belki”, że dotyczył on – podatek zryczałtowany – jedynie dochodów z odsetek, dywidend i właśnie funduszy inwestycyjnych. Tymczasem podatek liniowy, wprowadzony kilka lat po tzw. podatku Belki, objął swym zakresem dochody ze zbycia m.in. akcji i udziałów w spółkach.

Można było co prawda wykonywać pewne czynności optymalizacyjne – mniej lub bardziej ograniczane interpretacjami organów podatkowych – w zakresie inwestowania w fundusze zamknięte i generować w ich przypadku dochód opodatkowany liniowo, a nie ryczałtowo, jednak były to zwykle zabiegi skomplikowane i niedostępne dla zwykłych zjadaczy chleba. Teraz sytuacja będzie prosta – sami rozliczymy dochody z praktycznie wszystkich typów funduszy inwestycyjnych razem z dochodami ze zbycia udziałów, akcji, obligacji czy instrumentów pochodnych, skompensujemy je ze stratami (jeśli wystąpią) i obliczymy łączny podatek w zeznaniu. Oznacza to również koniec poboru „podatku Belki” przez same fundusze.

Zmiana jest pozytywna. Zrównuje zasady, które choć i tak były podobne w przypadku dotychczasowego opodatkowania dochodów z FIO i FIZ oraz dochodów np. z akcji, to jednak wpadały w inne reguły i mechanizmy (m.in. poboru podatku, przekazywania informacji podatkowych, rozliczania strat podatkowych). Szkoda, że czekać trzeba było na tę oczywistą zmianę 20 lat od wprowadzenia podatku giełdowego i aż do ostatniego roku realizacji strategii rozwoju rynku kapitałowego. Zbyt długo!