Relatywna siła przekory

Publikacja: 02.05.2001 17:56

Co tam słychać na rynku? ? zapytał znajomy inwestor giełdowy z USA. A ja poczułem dreszcz strachu. Bo zwykle, gdy dzwoni to oznacza, że nachodzi go ochota na inwestowanie. A jeśli tak się dzieje, to znak wyraźny, że krach już blisko. Ale widać każdy się z wiekiem uczy.

Tym razem bowiem mój rozmówca był wyraźnie zniechęcony ? zamiast wypytywać o ?typy? i ciekawe spółki strasznie narzekał na koniunkturę w USA. Stwierdził nawet, że jak tak kiepsko jest w Stanach, to w Polsce może być tylko jeszcze gorzej. W historii tej nie byłoby może nic ciekawego, gdyby nie to, że telefon ów nastąpił wkrótce przed tym, gdy okazało się, że amerykańska gospodarka rośnie wbrew obawom recesyjnym, co wypchnęło w górę indeksy. ?Mój? Amerykanin ? przynajmniej w krótkim terminie ? pomylił się więc ponownie. Może więc warto obstawić jego pesymizm i przewrotnie liczyć na gwałtowną hossę? Cóż, osobiście jednak bardziej przemawiają do mnie trzeźwe spostrzeżenia analityków, którzy ? choćby w ostatnich dyskusjach internetowych PARKIETU ? raczej radością nie tryskali. Choć byli optymistami w średnim terminie.

Trend is your friend ? powtarzają ?technicy?. Postępowanie wbrew rynkowi (choć cokolwiek sprzeczne z tezą o ?przyjacielskim? trendzie) niekoniecznie musi oznaczać uleganie niebezpiecznej manii ?łapania? dołków. Bo przecież, z punktu widzenia fundamentalisty, daje okazję do tańszego zakupu akcji niedowartościowanych spółek. Tak więc i tu przekora może się opłacać.

Stosunkowo najbardziej usprawiedliwiona byłaby próba przewrotnego odczytywania rekomendacji przygotowywanych przez biura maklerskie. Bo jeśli założymy, że prawdziwa jest teza, iż aż 95% takich analiz zaleca kupno akcji, to można mieć spore wątpliwości co do prawdziwych przyczyn ich powstawania. Ludzie z branży doskonale zresztą zdają sobie sprawę, że bardzo często analizy powstają w wyniku zapotrzebowania działów sprzedaży (?załatwiających? obsługę nowych emisji), co ? mimo najgrubszych ?chińskich murów? i najbardziej rygorystycznie traktowanych reguł etyki zawodowej, może powodować ? delikatnie mówiąc ? dyskomfort rekomendującego. Wyobraźcie sobie Państwo np. powtarzające się rekomendacje unikaj przygotowane przez dział analiz w odniesieniu do papierów, które z wielkim trudem oferuje dział rynku pierwotnego tego samego biura, albo obniżanie wycen papierów, w które właśnie po uszy zapakowane jest to biuro... Mniejsi inwestorzy indywidualni wyzłaszczają się i na biura, i na ?dużych?, twierdząc, że to właśnie pod ich kątem przygotowywane są niektóre opracowania (?muszą wypchać na rynek papiery z portfela, to dają odpowiednią rekomendację?). I nawet, jeśli uznamy, że część takich opinii jest krzywdząca i wynika z frustracji inwestorów, to pewnie nie zawadzi i w tym przypadku zagrać czasem na przekór.

Starsi stażem inwestorzy pamiętają, że nawet w czasach wielkiej flauty udawało się wydłubać takie papiery, które szły pod prąd ogólnym tendencjom. Co jednak pewnie nie wynikało z ich fenomenalnej kondycji, lecz z chwilowych gustów co bardziej aktywnych graczy.

Przekora w każdym razie może się opłacać. Ale trzeba, niestety, pamiętać, że może być także bardzo kosztowna. Bo rynek bywa wredny. A w ostatecznym rozrachunku to i tak on będzie miał rację... n

[email protected]

Łukasz Kwiecień

PARKIET

Felietony
Tantiemy – sztuka zarabiania na cudzej kreatywności
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Felietony
Najgorętsza dekada od wojny
Felietony
Ślimacze tempo transpozycji
Felietony
Deregulacja? To nie takie proste
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Felietony
Omnibus – zamrażanie czasu
Felietony
Fundusze mogą rozwiązać dylematy inwestorów