Czy ktoś jeszcze pamięta deklaracje byłego kandydata na prezydenta Białegostoku w 2006 r., który rozważał także kandydowanie na prezydenta Polski w 2010 r. Krzysztofa Kononowicza? Podbił on serca internautów prostą polszczyzną oraz niebanalną deklaracją wyborczą zaprezentowaną w telewizyjny spocie – „żeby nie było bandyctwa, żeby nie było złodziejstwa, żeby nie było niczego!". Obserwując to, co się dzieje na rynku kapitałowym, mam nieodparte wrażenie, że pomimo deklaracji, jak bardzo jesteśmy rozwinięci, uregulowani i wspaniali, to w odczuciu inwestorów, zwłaszcza indywidualnych, po kraju od wielu miesięcy przetacza się potop. Topi on oszczędności życia inwestorów tracących wiarę w sens inwestowania. Pod wodą znalazła się druga największa firma handlująca wierzytelnościami, największe prywatne towarzystwo funduszy inwestycyjnych oraz prywatny dom maklerski. Rykoszetem oberwał cały sektor finansowy, a straty liczone są w miliardach. I nikt nie wie, czy ostatnia fala kulminacyjna, która zmiotła z posady przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Marka Chrzanowskiego, to była rzeczywiście ta ostatnia, czy też jeszcze jesteśmy w przededniu większego tsunami. Jedno jest pewne. Takiego kryzysu na rodzimym rynku kapitałowym jeszcze nie było. I nie jest to kryzys wyłącznie finansowy, bo banki mimo problemów Leszka Czarneckiego jeszcze się jakoś trzymają. Kryzys, z jakim mamy do czynienia, jest o wiele poważniejszy , bo to potężny kryzys zaufania do czegoś, co było budowane w Polsce przez ostatnich dwadzieścia siedem lat. Bez zaufania nie da się budować rynku kapitałowego, bo to podstawa wszelkich relacji pomiędzy dawcami a biorcami kapitału. Usłyszałem ostatnio z ust jednego z bogatszych Polaków proste stwierdzenie: „tylko prawda nas wyzwoli". I tę prawdę o polskim podwórku, często pudrowanym i politycznie wykorzystywanym, trzeba odkryć, choćby miałoby to oznaczać jeszcze większe zgliszcza i zniszczenia. Dopiero jak sięgniemy twardego dna, będzie nam potrzebna wiara w odbudowę i budowę nowego ładu na polskim rynku. Komu zaufamy? Obawiam się, że mało jest osób mających charyzmę podobną do pierwszego szefa KPWiG Lesława Pagi, czy twórcy i wieloletniego prezesa warszawskiej giełdy Wiesława Rozłuckiego. Rynek kapitałowy po takim głębokim wstrząsie, jaki obecnie zaliczamy, potrzebuje prawdziwego mesjasza i wizjonera, a także niebojącego się zupełnie nowych wyzwań mającego poparcie i namaszczenie polityczne herosa. Będzie on miał na starcie dwa atuty. Jeden to kredyt zaufania, a drugi to możliwość zaprowadzenia nowego ładu, demolując przy tym dotychczasową skostniałą konstrukcję rynku razem z wszechmocną rolą KNF, NBP, KDPW czy biur maklerskich, która okazała się niewydolna. Tylko taka osoba może wprowadzić rewolucyjne zmiany proponowane przez brytyjską firmę doradczą BTA wynajętą przez Ministerstwo Finansów, której propozycje zawarte w strategii dla rynku kapitałowego media określają jako szokowe. Kibicuję, żeby właśnie ta szokowa terapia została wprowadzona, bo czas ku temu jest najlepszy. Być może, jak zapowiadał Kononowicz, niczego już takiego samego jak poprzednio nie będzie, ale będzie zupełnie co innego, świeżego i nowego, a stare zostanie raz na zawsze odcięte, bo już jest odcinane. Krew się teraz leje szerokim strumieniem i miejmy nadzieje, że nie przelewa się na darmo.