Nikt nas nie uczy, jak pracować w korporacji, startupie czy spółce. Szkolenia i studia jakoś omijają ten temat w programach. A szkoda, bo przezorni CEO, którym zależy na przekonaniu do swoich firm najmłodszych pracowników, jak najszybciej powinni przeszkolić ich w obsłudze własnej firmy. Chociażby po to, żeby milenialsi z niej nie uciekli. I żeby w rezultacie ich firma nie znalazła się w sytuacji, że nie ma w niej kto pracować. Bo kiedy to jedno z najbardziej wymagających pokoleń na rynku pracy widzi, że w ich organizacji nie ma reguł albo – co gorsze – tych reguł nie współtworzy i nie rozumie, bez mrugnięcia okiem szuka sobie nowego miejsca. A wtedy prezesi, jakkolwiek efektywni by byli, po prostu nie mają już kim zarządzać.
Kiedy pytam CEO i zarządy, czy wiedzą, jakie reguły panują w ich organizacji, najczęściej wymieniają wartości, regulaminy, polityki, czasem misję. Dociskani, zawsze przyznają jednak, że osoby, które odnoszą sukces w ich firmach, zarządzając milenialsami, to jednak nie te, które trzymają się tych ogólnie znanych ram. To ludzie, którzy podobnie jak sprytne dzieci w piaskownicy szybko potrafią się zorientować, z kim się bawić, komu nie pożyczać foremek, co od kogo zależy, jaki kolor i kształt łopatki jest na topie i jak głęboko można nią kopać. To ludzie, którzy najefektywniej ze wszystkich w ich firmie zidentyfikowali na własny użytek zasady firmowego GPS i chętnie dzielą się tą wiedzą z pracownikami.
Ludzie między 20. a 30. rokiem życia, którzy zaczynają dominować na rynku pracy. świetnie znają swoje prawa i nie dają się wodzić za nos niepłatnymi nadgodzinami, sztucznie napędzaną rywalizacją i mętnymi celami korporacyjnymi, które nijak się mają do ich prywatnych celów. Jedyne. czego oczekują, to jasne zasady gry – jak i po co mają pracować, czego firma konkretnie od nich chce oraz – co namacalnego może im dać.
Spełnić te wymagania nie jest łatwo. Bo zasady, o które chodzi młodym, to wcale nie księgi wartości firmowych, misje zarządów i właścicieli, nadęte komunikaty na stronie internetowej czy malowanie trawy na zielono na firmowym Facebooku. To zasady, które w sposób rzeczywisty rozwiązują problemy: jak dogadać się z szefem, jakim językiem polemizować, gdy coś im się nie podoba, z kim rozmawiać, żeby wiedzieć więcej o celach swoich przełożonych, jak pomóc im je osiągnąć, żeby samemu odnieść sukces, jak poznać, co od kogo zależy w dziale, jak najlepiej załatwić sprawy, komu nie nadepnąć na odcisk.
O zasadach rządzących w ich firmie młodzi najczęściej dowiadują się, kiedy jest już za późno. Kiedy szczerze skomentują coś, czego nie powinni, kiedy wyjdą z pracy o czasie, bo spieszą się na koszykówkę, kiedy ktoś sprzeda ich pracę jak swoją albo ich wymarzone stanowisko dostanie ktoś z mniejszymi kompetencjami, ale z lepszym posłuchem u szefa. Kiedy taka sytuacja się zdarza, wtedy po raz pierwszy myślą, że korporacja nie jest dla nich. I to jest ten moment, kiedy ich menedżerom powinno zapalić się w głowie czerwone światło.