Celem Ministerstwa Aktywów Państwowych dla rynku kapitałowego powinno być podniesienie zdołowanej wyceny wielu spółek giełdowych, których współwłaścicielami są rzesze drobnych inwestorów-wyborców, a także przywrócenie w nich naruszanych przez lata standardów corporate governance. Bez tego nie ma mowy o odbudowie zaufania tak podkreślanego w strategii rozwoju rynku kapitałowego.
Nazwanie resortu zajmującego się zarządem spółkami Ministerstwem Aktywów Państwowych mogło zrodzić się w głowach wyłącznie ludzi z otoczenia premiera o bankowej przeszłości i z jego zapewne entuzjastyczną akceptacją. Pojęcie „aktywa" jest bowiem kompletnie obce w powszechnym odbiorze, bo to mowa rodem z finansowych korytarzy białych kołnierzyków, która nie sprzyja zrozumieniu jego zadań i działań wśród społeczeństwa. Ale pal licho nazwę. O wiele ważniejsze jest to, co resort „aktywów" może poprawić w zarządzie majątkiem państwowym, który w poprzednich latach kulał, a czasem wręcz wołał o pomstę do nieba, jak w wypadku spółek energetycznych.
Skoncentrowanie nadzoru właścicielskiego państwa w jednym resorcie to krok w dobrym kierunku. I zarazem odważne przyznanie się, że likwidacja Ministerstwa Skarbu Państwa i rozparcelowanie nadzoru było poważnym błędem. Skutkowało to słabą efektywnością państwowego majątku, spadkiem wycen giełdowych spółek, walkami frakcji politycznych o władzę i wpływy w spółkach, niespotykaną nigdy wcześniej karuzelą stanowisk, a także przypadkami szokującego obniżenia standardów corporate governance, które powinny być nie tylko jednolite, ale też wysokie.
Powody podjęcia tak fatalnej w skutkach decyzji były głównie ideologiczne. Po 2015 r. wraz z politycznym zwycięstwem PiS miała zostać ustanowiona cezura między ćwierćwieczem dominacji prywatyzacji i zmniejszania roli państwa w gospodarce a powrotem etatytyzmu i umocnieniem roli właścicielskiej państwa. Symbolem tego była właśnie decyzja o likwidacji Ministerstwa Skarbu Państwa, którego głównym zadaniem była sprzedaż majątku od początku transformacji (w różnych postaciach organizacyjnych). Słowo „prywatyzacja" zostało wyklęte, a zastąpiły je „repolonizacja", „renacjonalizacja", często pod wspólnym szyldem „patriotyzmu gospodarczego".
Likwidacja MSP sprowadziła się do parcelacji większości spółek między wiele resortów, a kluczowe zostały oddane pod kontrolę premiera. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że takie rozbicie i zróżnicowanie nadzoru będzie sprzyjało spółkom, bo znajdą się z natury rzeczy pod bardziej specjalistyczną kontrolą ze względu na swoją specyfikę branżową, status publiczny itd. Rzeczywistość okazała się jednak w wielu wypadkach nie tak różowa, i to z kilku przyczyn.