Przejmowanie startupów jest częścią życia spółek technologicznych. Robią to systematycznie, czasami przepłacając, by wraz z zakupem stać się właścicielem jakiegoś szczególnie ciekawego rozwiązania albo po prostu by pozbyć się potencjalnie niebezpiecznego konkurenta. Zdarza się, że do przejęcia startupu dochodzi tuż przed zaplanowanym przez niego giełdowym debiutem.
Od kilku lat niektóre firmy technologiczne poprzez własne korporacyjne fundusze venture capital uczestniczą w finansowaniu startupów, co pozwala im z bliska obserwować, co dzieje się w tych firmach i – o ile nadarzy się okazja – przechwycić perełkę albo zacząć z nią ściśle współpracować, by wykorzystać nowatorskie rozwiązania.
Wszelkie kryzysy dla zasobnych w gotówkę firm są okazją do zakupów. Dość powszechną cechą startupów jest bowiem to, że bez regularnych rund finansowania – zwykle odbywają się co 12–24 miesiące – nie są w stanie przetrwać do chwili, gdy zaczną zarabiać na siebie. Kryzysy – takie jak ten, który wywołała pandemia – powodują, że menedżerowie funduszy venture capital zaostrzają kryteria udostępniania finansowania, a co za tym idzie, rynek zaczyna się zamykać. W pierwszej kolejności cierpią na tym spółki w najwcześniejszej fazie rozwoju, ale zdarza się, że startupy z pozoru dojrzałe, które pieniędzy potrzebują na rozszerzenie działalności, przekonują się, że dziś nie są atrakcyjne, bo rynek, na którym działają, przestał być obiecujący.
O tym, jak trudno startupom znaleźć nowe pieniądze w kryzysie, przekonał się Booksy, który w marcu dowiedział się – jak mówił współzałożyciel firmy i jej prezes Stefan Batory – że rozmowy o kolejnej rundzie finansowania nie będą kontynuowane i spółka, która w poprzednich rundach pozyskała niemal 50 mln dolarów, musi sobie radzić sama.
Z danych zebranych na przełomie marca i kwietnia przez firmę badawczą Startup Genome wynika, że przypadek Booksy nie był odosobniony. Pieniądze od inwestorów dostał zaledwie co piąty startup, który wcześniej uzgodnił warunki nowej rundy finansowania. Z tych samych badań ankietowych przeprowadzonych z udziałem ponad tysiąca startupów z ponad 50 krajów wynika, że po wybuchu pandemii inwestorzy przerywali rozmowy – czasami nieelegancko, bo nie można było nawiązać z nimi kontaktu – albo je spowalniali.