Wartość aktywów w posiadaniu największego banku centralnego świata spadła o blisko 75 mld USD do niecałych 7,1 bln USD. Część analityków odebrała tę, bądź co bądź zaskakującą, informację jako symptom powrotu rynków do zbalansowania i stabilizacji, a nade wszystko zakończenia okresu niedoboru płynności w dolarze. Twierdzę, że jest dokładnie odwrotnie i początek nowego kwartału odznaczy się wzrostem notowań dolara i stanie się to dominującą tendencją rynku FX w II połowie roku.
Zatrzymanie ekspansji bilansu Fedu jest potwierdzeniem, widocznej i bez spoglądania na szczegółowe dane, zmiany środka ciężkości oddziaływania na płynność wśród kluczowych banków centralnych. Po tym, jak między marcem a majem pełną odpowiedzialność za to, by nie doszło do uruchomienia spirali kryzysu finansowego, wziął na siebie Fed, widać wyraźnie, że od czerwca rolę tę przejmują Europejski Bank Centralny (o 650 mld EUR zwiększył program PEPP), Bank Anglii (rozszerzył QE o 100 mld GBP), Bank Japonii i pozostałe banki centralne, także z krajów wschodzących. Dla mnie oznacza to, że najgorsza faza psucia pieniądza w przypadku dolara jest już za nami (zaczął tracić dokładnie od pierwszych decyzji Fedu w kryzysie, tj. 22 marca, i od tego czasu nie był mocniejszy). W III kwartale słabość dotknie natomiast waluty tych krajów, których banki centralne przejęły pałeczkę utrzymywania stabilności rynków, bez względu na to, czy zadaniu temu podołają.
Ostatnie dane bilansowe Fedu pokazały, że w połowie czerwca banki centralne z udostępnionymi liniami wymiany USD na lokalne waluty (swap) zgłosiły najmniejsze zapotrzebowanie na takie działania od początku kwietnia. Wartość aktywów Fedu z tytułu operacji FX swap spadła o blisko 100 mld USD do 352 mld USD, co w największym stopniu przyczyniło się do całkowitej redukcji bilansu banku. Tak, to z pewnością oznacza złagodzenie napięć w kwestii niedoboru waluty USA, lecz z punktu widzenia spekulanta jest melodią przeszłości; informacją w pełni zdyskontowaną przez rynek. Sądzę, że nadchodzi czas odwracania dominujących wiosną tendencji.
Obok kwestii płynności ważnym czynnikiem, który również oddziaływał w kierunku zmniejszenia popytu na amerykańską walutę od maja, było stopniowe odmrażanie obrotów handlowych po załamaniu z okresu luty–kwiecień. Wpływ globalnych tendencji w wymianie na kształtowanie się kursu kluczowej waluty rezerwowej świata odbywa się na zasadzie: im większy i płynniejszy handel (w tym amerykański import), tym mniejsze zapotrzebowanie na dolara na rynku finansowym. Zagraniczne podmioty w wystarczającym stopniu zasilane są w potrzebną na spłatę zobowiązań walutę USA, otrzymując je za towary i usługi sprzedawane do Ameryki. Natomiast w sytuacji, gdy aktywność słabnie lub wręcz kompletnie zamiera, jak to miało miejsce w szczycie kryzysu Covid-19, dolar staje się najbardziej pożądanym dobrem, za którego wymienia się wówczas wszystko, co posiada wartość. Taka sytuacja powtarza się w momencie zaistnienia każdego przesilenia.
Twierdzę, że II połowa roku odznaczy się ponownie spadkiem obrotów handlowych, co wesprze notowania dolara. Wpłyną na to stopniowe wysychanie i wyczerpywanie się pieniędzy otrzymanych przez firmy i konsumentów w ramach rządowych programów wsparcia po Covid-19, rosnące napięcia na linii USA–Chiny oraz amerykańska kampania prezydencka. W mojej ocenie pikujące tej wiosny poparcie, na obecną chwilę wręcz wykluczające reelekcję, Trump będzie starał się odzyskać ponownym zaognieniem relacji z Pekinem. Tym bardziej że uznanie Chin za głównego wroga amerykańskiej dominacji stało się w ostatnim czasie swoistą racją stanu, co do której panuje zgodność polityczna, a pogląd zdobywa coraz szersze uznanie w społeczeństwie. Może to skutkować nową falą nacisków, restrykcji, ceł itp., a przez opisany mechanizm redukcji obrotów handlowych wpłynąć na umocnienie dolara.