Końcówka kwartału i półrocza oraz związany z tym proces windows dressing (podciąganie cen na koniec danego okresu – miesiąca, kwartału, roku) doprowadziły do zakończenia pierwszych sześciu miesięcy zwyżkami, a drugiego kwartału na Wall Street zwyżką największą od ponad dwudziestu lat oraz do pozytywnego rozpoczęcia drugiego półrocza.
Wszystko to, mimo że Światowa Organizacja Zdrowia znowu ostrzegła, że na froncie pandemii walka nie jest skończona, a najgorsze jeszcze się wydarzy. W USA Anthony Fauci, główny epidemiolog kraju, też przestrzegał, mówiąc, że sytuacja w USA pogarsza się, że może dojść nawet do 100 tysięcy zakażeń dziennie. Wszystko na nic – obóz byków był nie do zatrzymania.
Prawdziwą komedię mieliśmy okazję obserwować w poniedziałek 6 lipca. Wcześnie rano w Chinach indeks Shanghai Composite zyskiwał blisko 5 procent (zakończył sesję wzrostem o 5,7proc., dochodząc do poziomów sprzed 2,5 roku). Była to już piąta kolejna zwyżka tego indeksu. Poprzednie też nie były małe (okolice 2 procent). Okazało się, że hossę wywołał rząd chiński, bo trudno zakładać, że medialna ofensywa była przypuszczona bez wiedzy rządzących. Okazało się bowiem, że główne media chińskie (nawet te, które giełdami zajmują się niezwykle rzadko) głosiły chwałę chińskich akcji. Twierdzono, że hossa na rynku akcji będzie świadectwem potęgi Chin, że pomoże gospodarce (bo będzie źródłem kapitału dla firm chińskich). Niedwuznacznie dawano do zrozumienia, że rząd bardzo sprzyja tej hossie.
Chińczycy dobrze pamiętają to, że rządowe agencje kupowały chwilami akcje po to, żeby pomóc giełdzie, a poza tym fama niesie, że są oni urodzonymi hazardzistami. Nic dziwnego, że rzucili się do kupowania akcji. Pomagały obozowi byków opinie niektórych amerykańskich firm inwestycyjnych (na przykład BlackRock) – twierdziły one, że inwestycje w akcje na azjatyckich giełdach powinny dawać lepsze wyniki niż inwestycje w akcje europejskie czy amerykańskie.
Już ta, chińska, akcja była dziwaczna, ale jeszcze bardziej dziwaczna była reakcja giełd w Europie i w USA. Indeksy rosły jak na drożdżach (co prawda w Europie bez większego przekonania, a z najmniejszym w Warszawie). Drożały ropa, złoto, a najbardziej miedź. Wszystko to dlatego, że w Chinach rządzący rozpędzili hossę... Jeśli to nie jest szaleństwo rynków finansowych, to ja się na nich w ogóle nie znam. Jakiś rząd mówi kupujcie akcje na naszej giełdzie, a cały świat, zamiast mówić: „uważajcie, bo skończy się to tak jak w 2015 roku", małpuje zachowanie giełdy w Szanghaju. Bardzo zabawne, gdyby nie było groźne, bo pokazuje, że rozum giełdami nie rządzi.