Analiza głównych składowych koszyka inflacyjnego wskazuje, iż po stronie cen żywności i paliw trudno mówić o zaskoczeniu. Ceny żywności zachowały się zgodnie z długoletnim wzorcem sezonowym, notując lekki spadek, a ceny paliw umiarkowanie wzrosły, odzwierciedlając trendy cenowe widoczne ostatnio na globalnych rynkach ropy naftowej. W tej sytuacji za powrót inflacji do trendu wzrostowego prawdopodobnie odpowiedzialne są ceny usług.

Należy jednoznacznie podkreślić, że fakt ten stanowi największe zaskoczenie. Po okresie zamknięcia gospodarki można się było spodziewać silnego ograniczenia popytu, co powinno znaleźć odzwierciedlenie w spadku cen usług. Tymczasem stało się inaczej. Wszystko wskazuje na to, że za tą niespodzianką stoi wprowadzenie wszelkiego rodzaju opłat sanitarnych związanych z epidemią, co podbija finalne ceny usług. Pytanie, czy w kolejnych miesiącach wobec wygasania wszelkiego rodzaju programów wsparcia – na przykład od lipca samozatrudnieni nie są już objęci programami pomocowymi – nie zobaczymy głębszego spadku po stronie popytowej.

Z reguły bowiem dzieje się tak, że wszelkiego rodzaju wstrząsy gospodarcze przekładają się na ceny z pewnym opóźnieniem. Wobec redukcji zatrudnienia i ograniczenia wzrostu wynagrodzeń spadek popytu wydaje się nieunikniony, a wraz z nim spadek cen usług. Sytuacja analogiczna do tej, z jaką mamy do czynienia obecnie, to znaczy wzrost cen usług przy równoczesnym hamowaniu wzrostu wynagrodzeń jest zjawiskiem w polskich warunkach rzadkim i w praktyce, począwszy od 2000 r., miała miejsce tylko raz. Mowa tu oczywiście o czasach kryzysu finansowego zapoczątkowanego upadkiem banku Lehman Brothers 15 września 2008 r.

Już od listopada tego roku dynamika wzrostu wynagrodzeń przez wiele kolejnych miesięcy stopniowo spowalniała aż do stycznia 2010 r., kiedy osiągnęła zaledwie półprocentowy poziom wzrostu w relacji rok do roku. Równocześnie w tym samym czasie przez prawie cały 2009 r. przyspieszała dynamika wzrostu inflacji bazowej liczonej bez cen energii i paliw, a więc oddającej w dużym stopniu zmiany cen usług. Jednak mniej więcej po roku od kryzysowej jesieni 2008 r. również inflacja bazowa zaczęła marsz w dół i – co więcej – utrzymywała się w trendzie spadkowym przez kolejny rok nawet wtedy, gdy wynagrodzenia już powracały na ścieżkę wzrostu. Oczywiście kryzys kryzysowi nierówny. Wtedy inne były przyczyny załamania i inna jego skala.

Wzrost gospodarczy w żadnym kwartale nie spadł poniżej zera, czego raczej trudno oczekiwać obecnie. Niemniej mechanizm działania sił rynkowych wydaje się podobny – reakcja cen usług na spadek płac prędzej czy później nastąpi. Jeśli zatem sytuacja miałaby się powtórzyć, na przełomie roku powinniśmy zobaczyć wyraźny spadek cen usług. Ponieważ jednak obecny kryzys wydaje się znacznie głębszy niż ten z 2008 r., można zaryzykować tezę, że scenariusz spadkowy zmaterializuje się wraz z końcem wakacji i związanych z tym wyjazdów turystycznych.