Trendy trwają tydzień, czyli o przyszłości brokerów

Bycie long-termem dzisiaj jest wynikiem lenistwa lub niebywałej odwagi. To mocne słowa, których obrona zajmie mi następne kilka tysięcy znaków.

Publikacja: 11.08.2020 05:00

W 2019 r. przebywałem na Forum Ekonomicznym w Krynicy. Słuchałem tam wielu dyskusji, ale najbardziej utkwiła mi w pamięci ta z udziałem Maciej Samcika. O współczesnym konsumencie. Jaki jest dzisiaj konsument, czyli człowiek/klient/inwestor? Szybki. Lubi zmieniać zdanie i mieć do tego prawo. Nie lubi oszczędzać, ale lubi zarabiać. Nie lubi nadgodzin, ale lubi premie. Nie lubi przywiązania, lubi mieć wybór. I ten wybór bywa spontaniczny, szybki. Czy wiecie, że wybór filmu na Netfliksie trwa średnio 40 minut? Wyścigu platform nie wygra ten z największym portfolio, ale ten, który podpowie ci, co chciałbyś właśnie obejrzeć. Pewnie na podstawie ostatniej analizy twoich zachowań w mediach społecznościowych lub zakupów. Ale to temat na osobny felieton.

Ale co ma to wspólnego z giełdą. 20 proc. indywidualnych inwestorów? 100 proc. w funduszach tworzących pozostałe 80 proc.? Świat się zmienia i zmieniają się oczekiwania. Płynność, możliwość zmiany/konwersji inwestycji stają się priorytetowe. Złoto dobiło do szczytu, OK – kupujemy Turcję. Powiem szczerze, zabawne wydają mi się wypowiedzi analityków, którzy przy nagłym zwiększeniu zakażeń Covid-19 przepowiadają zmianę trendu na rynku, być może gwałtowny spadek. Postawię jednak śmiałą tezę – marzec 2020 r. już się nie powtórzy.

Często mawiam (spowiadając się szefowi ze swoich wyników), że koszty są, a przychody bywają. Jakież to prawdziwe również na giełdzie. Długoterminowe plany (koszty) zaczynają być ryzykiem, a szansą krótkie okresy wzrostów (przychody). Na wiele spółek można patrzeć długoterminowo, niestety dziś często są spółki nowe, nowoczesne, wizjonerskie i o wycenach niepopartych fundamentami. Duże podmioty (z wyjątkami) o utartej kapitalizacji są niczym żółwie, mogą iść do przodu, ale cóż z tego? Przecież chcemy szybko, dużo, na każde nasze życzenie.

I to prowadzi nas do sedna problemu. Kto chciałby dzisiaj stale i godziwie zarabiać na giełdzie, musi wsłuchiwać się w jej rytm, w bicie serca jej potencjału. Największą wartością jest dzisiaj poszukiwanie potencjału, inwestycja w koniunkturę (gaming – dziś w korekcie, OZE – pewnie zaraz również i Covid – na chwilę pisania sky is the limit).

Maklerzy muszą być więc niczym ich klienci. Zmienni, głodni, szybcy, podejmujący ryzyko, niebojący się zmian. Tylko taka strategia pozwoli uzyskać naprawdę zagorzałe grono inwestorów i pozwolić na budowę solidnego portfela. I tu czeka nas kolejne zaskoczenie. Duże portfele (z dużą prowizją) nie pozwolą na kreowanie dobrego wyniku. Elastyczność zarządzających może objawić się tylko na mniejszym portfelu, co naturalnie prowadzi nas do zmiany światopoglądu na rynek kapitałowy.

Dlaczego? Moim zdaniem na kolejne lata będą miały wpływ następujące czynniki:

Po pierwsze – indywidualizacja. Współczesny konsument nie chce być elementem całości, elementem dużej masy. Chciałby, aby jego środki były inwestowane indywidualnie, według opracowanej strategii, elastycznie i według trendów. Z nutką maklerskiego doświadczenia.

Po drugie – opłaty. Odejście od funduszy na rzecz assetu, a tak rozumiem trend, który powoduje zmniejszenie minimalnej kwoty dla opłacalności assetu. Konsument chce poczuć swoją wartość, chce wiedzieć, że jest ważny. A żeby instytucji to się opłacało – niestety należy oprzeć się o success fee, wynagrodzenie za wynik powyżej benchmarku. Nie zarabia klient, nie zarabiamy my. W moim odczuciu to nieuchronna przyszłość.

Po trzecie – walka o każdy procent. Każda sesja to walka, o każdą złotówkę, każdy procent. Zarządzamy oszczędnościami całego życia naszych mocodawców. To szansa i odpowiedzialność jednocześnie, dlatego wykorzystywanie krótkoterminowych trendów w małych portfelach jest kluczem do osiągnięcia sukcesu.

Trendy trwają tydzień – bo tyle trwa hossa, jeśli spółka z nowatorskiej branży oczekuje dobrych wyników kwartalnych. Ostatnie sesje pokazują, że wzrosty sięgają między kilkadziesiąt a kilkaset procent. Czemu nie miałyby być sukcesem naszych klientów?

Oczywiście powyższe uwagi należy nałożyć na kwestię dopuszczalności podejmowania ryzyka, podstaw dokonywania decyzji inwestycyjnych oraz odpowiedzialności za majątek klienta. Nie da się jednak zatrzymać psychologii nowoczesnych inwestorów. Indywidualizacja portfela, uzależnienie opłat od wyników i elastyczność. Czy to przepis na sukces? Nie wiem. Ale może warto było załapać się na tygodniową hossę?

Felietony
Trudne relacje
Felietony
Zmiana perspektyw polityki Fedu
Felietony
Pracowita majówka polska
Felietony
Starożytne wskazówki dla współczesnych
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów