Pisałem jednak też, że oprócz techniki i przewartościowania akcji oraz ewentualnej mutacji wirusa nie widzę powodu dla większej korekty. I rzeczywiście Nasdaq stracił około 11 proc. i zawrócił wymazując tę złowróżbną formację. Indeks ten zachował się w sposób klasyczny dla normalnej korekty (zazwyczaj około 10 proc. spadku).
Oczywiście nadal na cenzurowanym był rynek obligacji, ale w marcu gracze zaczęli się przyzwyczajać do rentowności dziesięcioletnich obligacji amerykańskich na poziomie około 1,5–1,7 proc. i popyt w końcu marca znowu zaatakował rynek akcji, dzięki czemu zarówno indeks Dow Jones jak i S&P 500 ustanowiły nowe rekordy. Nie pojawił się wtedy jeszcze sygnał kupna na Nasdaq, który nadal cierpiał z powodu rotacji kapitałów z segmentu „growth" (jemu najbardziej szkodzi wysoka inflacja i wysokie stopy procentowe) do „value" (najbardziej korzysta z ożywienia gospodarczego).
Interesujące był w marcu przede wszystkim posiedzenie FOMC (Federalny Komitet Otwartego Rynku). Oczywiście stopy procentowe ani inne parametry polityki monetarnej w USA nie zostały zmienione. Ważne było to, że Jerome Powell, szef Fedu, powiedział, iż nie widzi powodu, żeby Fed miał przeciwdziałać wzrostowi rentowności obligacji. Do czasu według mnie – zobaczymy, co zrobi Fed, kiedy rentowność przekroczy 2 proc. Zakładam, że ucieknie się do kontroli krzywej rentowności.
Zdecydowanie lepsze w porównaniu z poprzednimi prognozami (z grudnia) były te nowe. PKB w USA ma w tym roku wzrosnąć nie o 4,2 proc., a o 6,5 proc. (Reuters zapowiada 6,2 proc.) – największy wzrost od około 40 lat. Bezrobocie ma spaść do końca roku do 4,5 proc., a nie do 5 proc. Inflacja ma pozostać pod kontrolą i w końcu roku inflacja bazowa ma przekroczyć 2 proc., ale w następnym już spadać. Stopy mają wzrosnąć (tak jak wcześniej oczekiwano) dopiero w 2023 r.
Czy wzrost PKB o 6,5 proc. i inflacja w okolicy 2 proc. są prawdopodobne, czy może są to baśnie Fedu, które zostaną drastycznie zmienione, tak jak zostały zmienione prognozy z grudnia? Tego nie wiemy, chociaż ja jestem pełen sceptycyzmu. Wynikiem posiedzenia był wzrost indeksów giełdowych, ale następnego dnia już całkiem mocno spadły. Tyle tylko, że potem (jak napisałem na początku) znowu biły rekordy. Można powiedzieć, że rynek nieco się miotał w poszukiwaniu kierunku, ale czy może na stałe tracić, kiedy czekamy na duże ożywienie gospodarcze?