Niezwykle modne stało się ostatnimi czasy naprawianie świata. To generalnie bardzo dobra wiadomość – naszemu światu daleko do doskonałości. Jednakże każdy, kto cokolwiek w życiu naprawiał, wie, że trzeba bardzo uważać. Jeśli robi się to nieumiejętnie, zamiast sytuację poprawić można ją pogorszyć, czasami nawet bardzo. To samo odnosi się do zmian w świecie – jeśli nie dostrzega się jego złożoności, różnorakich powiązań i zależności wówczas zmiany w ostatecznym rezultacie wcale nie muszą być na lepsze.
Moda na naprawiania świata nie ominęła także naszego kraju. Na fali jest w szczególności walka z ubóstwem i nierównościami dochodowymi. Warto wykorzystać więc ten przykład dla zobrazowania szerszego problemu związanego z „naprawianiem".
Zacznijmy od krótkiej charakterystyki obecnej sytuacji. Otóż w ostatnich latach istotnie zwiększyliśmy wydatki na różnorakie transfery socjalne, a poziom wsparcia gospodarstw domowych z dziećmi (poprzez świadczenia i ulgi podatkowe) jest dziś – w relacji do PKB – jednym z najwyższych w świecie. W kolejce czekają już zmiany w systemie podatkowym, ich hasłem przewodnim jest „więcej progresywności"; wyższych stawek obciążeń dla osób o wysokich dochodach, po to by obniżyć stawki obciążeń dla tych o niskich. To wszystko oznacza, że w walce z ubóstwem i nierównościami wybraliśmy najprostszą, ale zarazem prawdopodobnie najbardziej nieefektywną i ryzykowną – społecznie i ekonomicznie – drogę. Dlaczego?
Pierwszym z powodów jest kształt naszego systemu podatkowo-składkowo-transferowego, którego złożoności prawdopodobnie nikt w tym kraju już nie ogarnia. Na tę złożoność składają się różnego rodzaju formy rozliczania podatku, setki preferencji podatkowych, zróżnicowanie oskładkowania w zależności od rodzaju umowy o pracę, niespójne traktowanie zbiegów tytułów do ubezpieczeń itd, itd. To pochodna tego, że przez ostatnich 30 lat majstrowaliśmy to tu, to tam nieustannie.... „naprawiając" system! Jeśli więc do takiego „potworka" wprowadzimy kolejne zmiany, to można być pewnym, że efekty będą odbiegać od pożądanych, a ci co zechcą „obejść" obciążenia wciąż znajdą do tego drogę. Istniejący u nas system wymaga głębokiej reformy, a nie kolejnych w nim manipulacji. Reformy takiej jak np. wprowadzenie jednolitej daniny, która radykalnie ograniczałaby złożoność systemu, zwiększała jego efektywność i sterowalność.
Złożoność obecnych rozwiązań, to jednak niejedyny powód do sceptycyzmu wobec przyjętego u nas sposobu „naprawiania świata". Wprowadzane i proponowane zmiany wydają się zupełnie abstrahować od tak ważnych kwestii, jak relatywna atrakcyjność pracy wobec „życia z socjalu" czy też relatywna atrakcyjność danego kraju dla prowadzenia aktywności gospodarczej. To wszystko może na dłuższą metę prowadzić do osłabienia bazy gospodarczej, z której jak wiadomo cały kraj się tak naprawdę utrzymuje.