Jeżeli zapoznamy się z podstawowymi statystykami odnośnie wyłącznie produktów kredytowych, to z pewnością dostrzeżemy, że zadłużenie gospodarstw domowych wzrosło. Nie jest to oczywiście zaskoczeniem. Interesująca jest natomiast struktura tego zadłużenia.
Dane BIK z września 2021 r. pokazują, że z tytułu wszystkich produktów kredytowych, takich jak kredyty gotówkowe, mieszkaniowe, karty kredytowe czy pożyczki pozabankowe, łączne zadłużenie wynosiło 730,7 mld zł. Dla porównania przed rokiem było to 665,7 mld zł. Największy udział w portfelu produktów kredytowych – jeśli chodzi o wartość – miały oczywiście kredyty mieszkaniowe, i to one też odpowiadają w przytłaczającej części za wzrost zadłużenia. Obecnie stanowią ponad 70 proc. portfela wszystkich produktów kredytowych. Udzielono ich o 31 proc. więcej niż przed rokiem, a ich wartość wzrosła aż o 52 proc.
Wytłumaczenie obecnej sytuacji na rynku kredytów mieszkaniowych jest dość proste. Panujący do niedawna niski poziom stóp procentowych zachęcał do zaciągania nowych zobowiązań. Z drugiej strony boom na rynku mieszkaniowym i gwałtowny wzrost cen powodowały, że na zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych potrzebne były coraz wyższe kwoty kredytu. Dla przykładu według danych GUS średnia cena transakcyjna 1 mkw. mieszkania w Warszawie wzrosła z 9,6 tys. za 1 metr w II kw. 2019, do 10,7 w II kw. 2020 r., by osiągnąć w II kw. 2021 r. (w ostatnim raporcie kwartalnym) 11,4 tys. zł. Oczywiście zjawisko to nie dotyczyło tylko Warszawy. Znacząco rosły również ceny działek i materiałów budowlanych, przez co osoby budujące domy także miały znacznie większe potrzeby finansowe. W efekcie BIK we wrześniu odnotował kolejny rekord średniej kwoty kredytu mieszkaniowego w wysokości 335 tys. zł. Jak duża część z tych kredytobiorców, w sytuacji obecnych i planowych podwyżek stóp procentowych, będzie miała problem z obsługą zadłużenia? To okaże się już niedługo.
Nie jest to jedyne istotne i zauważalne zjawisko, jeśli mówimy o zadłużeniu Polaków na przestrzeni ostatniego roku. Pandemia przyśpieszyła proces zwiększania dostępności zewnętrznego finansowania zakupów. Jeżeli przyjrzymy się temu, co działo się ostatnio, to każdy chce być jak najbliżej klienta, w najdogodniejszej dla niego formie oraz w miejscu i chwili, w której może dojść do płatności lub pojawi się zapotrzebowanie na gotówkę. Usługi finansowe przestają być zamykane w budynkach czy portalach banków i firm z branży finansowej. Gdy oferowane produkty są identyczne lub bardzo do siebie zbliżone, podobnie jak ich ceny, przewagę konkurencyjną trzeba budować w nowych obszarach. Pożyczki dostępne w aplikacjach płatniczych i bezpośrednio na stronach sklepów czy odroczone płatności w dużej ich części. To wszystko sprawia, że zaciąganie długu jest jeszcze łatwiejsze, a dostarczyciele finansowania mogą być dokładnie w chwili i miejscu pojawiania się zapotrzebowania na dodatkowe środki. Pewnie nie są to jeszcze kwoty porównywalne z kredytami hipotecznymi, ale mówimy o zadłużeniu, które dużo częściej niż kredyty mieszkaniowe jest nieregulowane w terminie i może stać się problemem dla jego posiadaczy.
Szczególnie interesująco prezentuje się na razie stosunkowo niewielki, ale wciąż rozwijający się segment odroczonych płatności. Jest to na tyle świeże zjawisko nad Wisłą, że trudno jest obecnie dokonać w pełni miarodajnego podsumowania roku. Dzieje się tak z prostej przyczyny. Duża cześć podmiotów dopiero zaczęła funkcjonowanie, a historia ich działalności nie sięga nawet 12 miesięcy. Próbą zmapowania tego rynku jest jednak ostatni raport Cashless.pl, przygotowany we współpracy z firmami VISA i Twisto. Według tego dokumentu w 2020 r. udzielono w Polsce 16,1 mln odroczonych płatności, a największym graczem na tym rynku było wspomniane już Twisto z 13,1 mln transakcji. Standardowym okresem odroczenia jest obecnie 30 dni i dla klientów indywidualnych jest to przeważnie okres bezkosztowy, po którym jednak trzeba się liczyć obecnie z oprocentowaniem rzędu 7,2 proc. rocznie. Coraz większa liczba operatorów i partnerów oferujących to rozwiązanie oraz doświadczenia z różnych rynków przemawiają za tym, że będzie to dynamicznie rozwijającą się usługą. Jednak prognozy co do skali tego zjawiska są mocno rozbieżne. W trakcie jednego z paneli dyskusyjnych podczas niedawnego Impact'21 w Poznaniu, poświęconego BNPL (Buy Now, Pay Later), prognozy przedstawicieli branży wahały się od 2 do 10 proc. płatności rocznie, osiągniętego w ciągu paru lat.