Oficjalnie, Polskie Sieci Elektroenergetyczne, jeden z inicjatorów procesu rewitalizacji połączenia Rzeszów – Elektrownia Chmielnicki 400 kV, które umożliwić miała przesył w kierunku Polski tańszej energii z ukraińskiego atomu, nie komentuje sprawy. Nawet jeśli prace po stronie polskiej zakończą się w terminie, to Ukraina nie będzie gotowa do tego procesu. Trwające od ponad dwóch 2 miesięcy zmasowane ataki na infrastrukturę energetyczną uszkodziły bądź zniszczyły ok. 40 proc. infrastruktury energetycznej tego kraju. Ataki dotknęły także linie, którymi energia jest przesyłana dalej z elektrowni jądrowej w Chmielnickim na zachodzie kraju. Dość, że infrastruktura, która miała posłużyć do przesyłu energii dalej na zachód do Polski jest uszkodzona, to sama Ukraina cierpi na braki energii.

Czytaj więcej

Do eksplozji doszło blisko połączenia elektroenergetycznego między Polską a Ukrainą

Plany związane z importem ukraińskiej energii elektrycznie związane były ze spadkiem zapotrzebowania na energię o ok. 1/3 w efekcie wojny. Już od dwóch miesięcy jedyna elektrownia Dobrotwór na węgiel kamienny, która przesyłała energię z Ukrainy do Polski zaprzestała przesyłu tego dobra, kierując całą energię do lokalnych odbiorców. Energia miała być przesyłana także na Słowację, Węgry i Rumunię. Jednak po 11 października Ukraina wstrzymała eksport energii, aby ustabilizować własny system elektroenergetyczny. W efekcie ataków to Ukraina cierpi na niedobory energii.

Polska nie ma możliwości technicznej, aby jej pomóc. Jedyna dotychczas czynna linia elektroenergetyczna Zamość – Dobrotwór, nie dysponuje technicznymi możliwościami przesyłu energii elektrycznej z Polski na Ukrainę. Rozwiązaniem mogła być linia 400 Kv Rzeszów – Chmielnicki. Rakietowe ostrzeliwanie Ukrainy jednak oddaliły tę perspektywę w horyzoncie kolejnych miesięcy 2023 r.