Wizja bankructwa Polskiej Grupy Energetycznej już za półtora roku, przedstawiona przez prezesa tej spółki, odczytywana jest przez rynek bardziej jako próba wywarcia nacisku na rząd w sprawie szybkiej transformacji sektora niż jako realna groźba. Pokazuje jednak, w jak trudnej sytuacji znajdą się za chwilę krajowe koncerny energetyczne, jeśli nie zaczną wdrażać zielonych strategii. Nic więc dziwnego, że wytwórcy energii chcieliby jak najszybciej pozbyć się węglowego biznesu i przenieść go do osobnej państwowej spółki. Jednak sama operacja, choć wydaje się, że jest na nią polityczna zgoda, pozostaje wielką niewiadomą.
Pilna sprawa
Prezes PGE Wojciech Dąbrowski od kilku miesięcy powtarza, że pozbycie się balastu w postaci kopalń i elektrowni węglowych jest konieczne, bo pomoże grupie pozyskać finansowanie dla zielonych inwestycji. Sprawa wydaje się dość pilna. – Termin do końca 2021 r. byłby dla nas najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Jeśli nie wydzielimy aktywów węglowych, to za półtora roku będziemy musieli ogłosić upadłość firmy – stwierdził Dąbrowski, przedstawiając w październiku nową strategię grupy na najbliższe dziesięciolecia.
Zaledwie kilka dni później wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń w rozmowie z portalem wnp.pl zastrzegł jednak, że tak szybki termin na finalizację transakcji będzie trudny do osiągnięcia. Natomiast to, co może zrobić resort, to do końca tego roku przygotować plan działania, jak w praktyce przeprowadzić tak skomplikowaną operację. Sam plan to jednak za mało, by PGE mogła zrealizować swoją strategię i w 2050 r. osiągnąć neutralność klimatyczną. Co więc czeka największego krajowego wytwórcę energii elektrycznej?