Grupie Azoty nie na rękę są planowane inwestycje konkurencji w nowe instalacje nawozowe. Mowa tu o zapowiedziach rozbudowy mocy na Węgrzech, a także w Polsce przez Anwil z grupy PKN Orlen. Chemiczna spółka liczy na to, że uda jej się wpłynąć na decyzję krajowego konkurenta.
Głośne apele
– Na spółki z Węgier wpływu nie mamy. Możemy natomiast apelować o rozsądek do polskich producentów. Jeśli na naszym rynku nastąpi znaczące zwiększenie podaży nawozów saletrzanych, a takie plany ogłosił Anwil, to dojdzie do kanibalizmu. Będziemy się nawzajem wyniszczać, bo rynek wewnętrzny ma ograniczoną pojemność – wyjaśnia Wojciech Wardacki, prezes Grupy Azoty. Przekonuje, że działania spółki ograniczają się do apeli do konkurencyjnych firm. Nie ukrywa jednak swoich nadziei, że apele te słyszy także polski rząd. Zarówno Azoty, jak i Orlen mają tego samego głównego właściciela – Skarb Państwa.
– Mówimy otwarcie o naszych obawach i rozszerzamy spektrum wiedzy naszego głównego właściciela, który może podejmować określone decyzje – kwituje Wardacki.
Zapytaliśmy Anwil, czy spółka rozważa zmianę planów inwestycyjnych. – Nie mamy w zwyczaju komentowania wypowiedzi przedstawicieli konkurencyjnych podmiotów gospodarczych – ucięła Olga Wieszczek, rzeczniczka Anwilu.