Zdaniem ekspertów, w krótkim terminie brak jest istotnych przesłanek makroekonomicznych przemawiających za odbiciem koniunktury na rynku mieszkaniowym. Na początku 2023 r. inflacja znalazła się na najwyższym poziomie od przeszło 20 lat, wyraźniejszego łagodzenia polityki monetarnej analitycy spodziewają się dopiero w 2024 r. i mowa o zejściu do pułapu około 4 proc. wobec 6,75 proc. obecnie. Poza niedawną zgodną UKNF na obniżenie bufora ostrożnościowego przy wyliczaniu zdolności kredytowej, wsparciem popytu będzie zapowiedziany na lipiec program „Bezpieczny kredyt na 2 proc.” Zdaniem analityków, uruchomienie programu pozwoli w II połowie br. odwrócić negatywny trend sprzedaży mieszkań i zapobiegnie wyraźniejszemu spadkowi cen. W I połowie br. możemy obserwować delikatne spadki cen kwartał do kwartału co w II półroczu może zbliżyć ich dynamikę rok do roku w okolice zera. Barierą dla spadku cen może okazać się jednak wciąż wysoka inflacja i łączne koszty budowy. Niemniej na pewno zobaczymy w tym roku (podobnie jak w IV kwartale 2022 r.)

spadek realnych cen nieruchomości, co samo w sobie będzie zjawiskiem nie obserwowanym od wielu lat. Zdaniem analityków, w II połowie br. lub I połowie 2024 r. spadkowy trend zmian cen kwartał do kwartału ulegnie pod wpływem stopniowo poprawiającej się sytuacji popytowej ponownemu odwróceniu. Do wyraźniejszych wzrostów cen rok do roku (zwłaszcza w ujęciu realnym) rynek najpewniej powróci jednak dopiero w II lub III kwartale 2024 r.

Eksperci prognozują, że w 2023 r. zaciągnięte zostaną kredyty mieszkaniowe o wartości około 36 mld zł wobec prawie 90 mld zł w 2021 r. Choć gotówka nie jest już oprocentowana na zero, to stopy procentowe pozostają realnie ujemne, więc wielu posiadaczy wolnych pieniędzy może w 2023 r. szukać okazji i próbować znaleźć punkt zwrotny.

W dłuższym terminie potencjał wzrostu rynku mieszkaniowego jest znaczny. Po pierwsze, mamy lukę mieszkaniową ilościową i jakościową. Po drugie, wciąż dominuje własność mieszkań a nie wynajem. Po trzecie, wciąż ludzie migrują do miast, przybywają też imigranci zza wschodniej granicy. Po czwarte, jest wciąż duża przestrzeń dla dalszej ekspansji banków w obszarze finansowania kredytowego (relacja kredytów do PKB to u nas 19 proc., a w UE 45 proc.). Po piąte, czynnikiem wspierającym jest ponadprzeciętny wzrost dochodów ludności przy wciąż relatywnie niskim, na tle UE, poziomie cen mieszkań.