Właśnie mija rok, odkąd pierwszy raz udzielił pan wywiadu jako prezes największego generalnego wykonawcy w Polsce. Co pan uznaje za najważniejsze dokonania od objęcia sterów?
To był jeden z najlepszych okresów w historii grupy. Po pierwsze, osiągnęliśmy wartość portfela na poziomie blisko 13 mld zł, co przy obecnie niepewnej sytuacji związanej z finansowaniem zamówień publicznych zabezpiecza płynność prac dla naszej kadry na najbliższe trzy lata. Wypracowaliśmy też bardzo dobrą rentowność, mimo że w 2021 r. i na początku tego byliśmy wciąż pod presją pandemii, o której już trochę zapomnieliśmy. Dodatkowo mierzymy się z kolejnym gwałtownym wzrostem cen. W ostatnim roku realizowaliśmy założony plan ekspansji zagranicznej: założyliśmy spółki w Niemczech, w Czechach i na Słowacji oraz pozyskaliśmy pierwsze zamówienia. Ponadto weszliśmy na rynek OZE, kupiliśmy spółkę Magnolia i rozwijamy portfel projektów wiatrowych oraz fotowoltaicznych. Nasza spółka FBSerwis, działająca na rynku m.in. zagospodarowywania odpadów, zwiększyła przychody dwucyfrowo, zachowując wysoką rentowność. Podsumowując, to był naprawdę dobry rok pozwalający patrzeć optymistycznie na rozwój naszej grupy w kolejnych latach.
Nastroje w budownictwie są jednak dalekie od optymizmu. Rynek nie zdążył się „poukładać” po pandemii, a napaść Rosji na Ukrainę przełożyła się na kolejne turbulencje w zakresie cen materiałów i łańcuchów dostaw. Szokiem była informacja z kwietniowej konferencji, że po wybuchu wojny nie zdecydowaliście się podpisać kontraktów o wartości 3 mld zł, bo po ponownym przeliczeniu okazało się, że przyniosłyby one straty.
To, że nie podpisaliśmy tych kontraktów, może tylko oświadczyć o tym, że jesteśmy bardzo odpowiedzialną firmą. 3 mld zł przy średniorocznej kontraktacji 7 mld zł to dużo. Wojna przyniosła drastyczny wzrost cen materiałów i przerwała łańcuchy dostaw, dlatego decyzja była podjęta świadomie. Uznaliśmy, że podpisanie tych kontraktów, licząc na to, że coś się zmieni na rynku, byłoby bardzo nieodpowiedzialne.
Druga sprawa to już zgromadzony portfel zleceń i wpływ wzrostu cen na jego rentowność. Sytuacja jest o tyle lepsza, że na wielu z tych kontraktów mamy przynajmniej częściowo zabezpieczoną cenę materiałów, z których większość jest już na placach budowy. Trzeba jednak przyznać, że cały czas prowadzimy negocjacje z zamawiającymi, którymi są głównie GDDKiA i PKP PLK. Widzę naprawdę bardzo pozytywne podejście resortu infrastruktury i dużą otwartość na dialog. W efekcie rozmów limit waloryzacji zostanie podwyższony z 5 do 10 proc. wartości kontraktu. Można powiedzieć, że to „tylko” 10 proc., ale to w moim odczuciu dobry początek. Na razie dotyczy to kontraktów z GDDKiA, ale trwają rozmowy także o rynku kolejowym.