Przed dwoma laty TIM miał bardzo ambitne plany rozwoju poprzez znaczne uniezależnienie się od rynku budowlanego do 2015 r. dzięki zmianie sprzedawanego asortymentu oraz rozwojowi segmentu B2C (sprzedaż artykułów technicznych przez Internet). Dziś spółka dostaje solidne cięgi od branży budowlanej, a segment e-commerce wciąż jest tylko dodatkiem do podstawowej działalności grupy. Czas na rewizję strategii?
Mamy 2013 rok i wiemy zdecydowanie więcej o najbliższej przyszłości niż to miało miejsce w 2011 roku. Sytuacja w branży budowlanej jest bardzo zła i obawiam się, że najgorsze dopiero przed nami. Już w ubiegłym roku zanotowaliśmy spadek marż i wiedzieliśmy, że proces ten szybko się nie skończy. Ale trudno było wówczas ocenić skalę zjawiska. Cały czas pracujemy nad obniżeniem kosztów, jednak branża budowlana, do której kierujemy ponad 90 proc. naszej sprzedaży, jest w głębokim kryzysie. Nasze założenia dotyczące tego, jak szybko uda nam się uniezależnić od koniunktury na rynku budowlanym, były optymistyczne. Nasze priorytety pozostają jednak bez zmian i systematycznie jesteśmy coraz bliżej naszych celów. Jestem przekonany, że je osiągniemy.
Zgodnie z założeniami, do 2015 roku wpływy z sektora budowlanego w rocznych obrotach miały spaść do 60 proc. Jest to realne?
Biorąc pod uwagę to, co dzieje się na rynku, musimy skorygować nasze cele. Patrząc na sprzedaż przewodów i kabli, czyli naszego historycznie podstawowego asortymentu, widzimy, że ich udział w obrotach z roku na rok maleje. Jest to jednak zbyt wolne tempo. Sukcesem będzie, jeśli udział segmentu budowlanego w przychodach grupy stanowić będzie w 2015 roku 80 proc. I to jest realny cel. W kolejnych latach powinien systematycznie dalej spadać.
Pozostałe 20 proc. to będzie przychód wypracowany przez spółkę zależną Rotopino.pl, handlującą sprzętem technicznym przez Internet?