Otoczenie rynkowe jest dynamiczne, ale przynajmniej w krótkim terminie deweloper nie spodziewa się dużych zmian. Jak podkreślił prezes Jarosław Szanajca, notowany przez branżę i samą spółkę poziom sprzedaży jest dziś wprost wypadkową będącej pod presją podaży. Popyt jest nadal silny i to nie powinno się znacząco zmienić, choć podwyżki stóp nie pomagają. Przy popycie silniejszym od podaży, rosnących kosztach wykonawstwa i wysokiej inflacji nie ma siły – ceny mieszkań będą szły w górę.
Odbudowa oferty
W III kwartale grupa znalazła nabywców na 856 mieszkań, o 14 proc. mniej rok do roku i 19 proc. mniej niż średnio w bardzo mocnych kwartałach I i II br. Prezes Szanajca wyjaśnił, że wynikało to z mocno uszczuplonej oferty, szczególnie w Warszawie. Na koniec czerwca w ofercie było 1,77 tys. lokali, a września – 1,82 tys. wobec około 2,4 tys. w poprzednich okresach.
Szanajca powiedział, że dzięki wprowadzeniu nowych inwestycji, w tym w stolicy, sprzedaż mieszkań w październiku była znacząco powyżej średniej miesięcznej z III kwartału, a w listopadzie też wygląda bardzo dobrze. Menedżerowie zaznaczyli, że klienci gotówkowi odpowiadają teraz za około 45 proc. zakupów wobec 40 proc. na początku roku.
Szczupła oferta to efekt przeciągających się procedur administracyjnych. Sam bank ziemi grupy wygląda okazale, to w sumie 16,8 tys. lokali. Sprawnie poszły zakupy w „trudnej" Warszawie – tu zasoby w ciągu roku wzrosły o 40 proc., do 8,89 tys. W Trójmieście to 5,3 tys., we Wrocławiu 1,86 tys., a na nowym rynku – konsolidowanym od lipca krakowskim – 727.
Warto pamiętać, że Dom Development sprzedaje mieszkania dobrze zarabiającym – w III kwartale średnia wartość transakcji wyniosła 768 tys. zł w Warszawie (wzrost o 16 proc. w ciągu roku), w Trójmieście 631 tys. (wzrost o 51 proc.), we Wrocławiu stabilne 460 tys.