Być czy nie być maklerem? Oto dzisiaj jest pytanie

Kiedyś maklerzy cieszyli się szacunkiem i uznaniem, a i pracę znajdowali bez problemu. Rynek jednak się mocno zmienił, i to niekoniecznie na lepsze. Chętnych, by zdobyć licencję maklerską, wciąż jednak nie brakuje.

Publikacja: 18.03.2023 15:37

Być czy nie być maklerem? Oto dzisiaj jest pytanie

Foto: AdobeStock

Już w niedzielę kolejny egzamin na maklera papierów wartościowych. Chętnych do tego, by zdobyć licencję, znów nie brakuje. Jak wynika z informacji przekazanej przez Komisję Nadzoru Finansowego, na egzamin zgłosiło się 212 osób. Dla jednych szklanka jest do połowy pełna, dla innych do połowy pusta. Aby znaleźć wynik lepszy od tego, który obecnie obserwujemy, trzeba cofnąć się do marca 2015 r. Wtedy do egzaminu przystąpiło 229 osób. Pesymiści zauważą jednak, że ponad dziesięć lat temu na egzamin regularnie zgłaszało się około 300 chętnych, a w marcu 2010 r. było ich prawie 500. Na powtórkę tamtych osiągnięć się nie zanosi, bo i rynek maklerów mocno się zmienił na przestrzeni lat.

Technologia zrobiła swoje

W przypadku maklerów stwierdzenie „kiedyś było inaczej”, ma szczególny wydźwięk. Wiele lat temu osoby, które zdobywały licencje, miały stosunkowo łatwy start, bo i możliwości było dużo więcej. Pierwszym wyborem często były rozsiane po całej Polsce punkty obsługi klientów biur maklerskich. Te jednak w ostatnich latach zaczęły znikać z maklerskiej mapy i dzisiaj w zasadzie już tylko nieliczne podmioty, takie jak BM PKO BP oraz BM Pekao, utrzymują rozbudowaną sieć sprzedaży. Sale dogrywek, które przed laty kipiały emocjami, dzisiaj święcą pustkami, o ile faktycznie jeszcze są.

– Charakter zawodu maklera zmienia się na przestrzeni lat. Handel na parkiecie, kiedy to gestykulujący i przekrzykujący się maklerzy zawierali transakcje, na większości rynków dawno odszedł w niepamięć. Wraz z postępem technologicznym nastąpiła automatyzacja handlu. Inwestorzy mogą nabywać instrumenty finansowe za pomocą kilku kliknięć na platformach elektronicznych. Nie jest zatem konieczne osobiste składanie zleceń w punkcie obsługi klienta ani też telefonicznie – mówi Piotr Krasuski, menedżer inwestycyjny w Prosper Capital DM.

To właśnie postęp technologiczny w znacznej mierze przyczynił się do zmiany charakteru pracy maklerskiej. To co kiedyś bowiem robili maklerzy w punktach obsługi klientów, klienci robią dzisiaj sami.

– Nie da się ukryć, że na przestrzeni lat praca maklera uległa przeobrażeniu. Głównie za sprawą cyfryzacji ich codzienna praca przestała być już tylko mechanicznym wprowadzaniem zleceń do systemów. Z roku na rok coraz większą grupę klientów maklerskich stanowią przedstawiciele generacji Z, którzy świetnie poruszają się po świecie online – mówi Paweł Trzaska, dyrektor departamentu sprzedaży detalicznej Santander BM. Co ciekawe, jak wskazują przedstawiciele branży, wcale to też nie oznacza, że maklerzy mają mniej pracy. Często jest wręcz przeciwnie.

– Makler ma dziś zdecydowanie większą ilość obowiązków i większą odpowiedzialność niż wcześniej. Choć nadal dla wielu osób niezwiązanych z rynkiem to osoba w czerwonych szelkach przekrzykująca się na giełdowym parkiecie, w rzeczywistości osoby z tą licencją pracują często jako analitycy przy tworzeniu rekomendacji inwestycyjnych, zajmują się doradztwem inwestycyjnym czy tradingiem – wskazuje z kolei Paweł Cymcyk, prezes Związku Maklerów i Doradców.

3340 osób

posiada licencję maklera papierów wartościowych. Kolejny egzamin organizowany przez Komisję Nadzoru Finansowego i szansa na zdobycie licencji już w najbliższą niedzielę.

– Na znaczeniu zyskują dzisiaj umiejętności maklerów w obszarze budowania relacji i wspierania inwestora na globalnym parkiecie. Jest też rosnąca grupa klientów, która bardzo liczy na wsparcie ekspertów w zarządzaniu swoimi szeroko rozumianymi finansami – to klienci zamożni. Cenią oni sobie bezpośredni kontakt z drugą osobą. Dla nich doświadczony doradca, który możliwie bezboleśnie wprowadzi i przeprowadzi ich przez meandry rynku kapitałowego i w ogóle rynku produktów inwestycyjnych, jest nieocenionym wsparciem. Często te osoby korzystają z usługi doradztwa inwestycyjnego. I tu praca maklera jest niezastąpiona – to makler ma wiedzę i niezbędne doświadczenie, jak wyszukiwać rynkowe okazje. To on jest łącznikiem między klientem a zespołem analityków i dzięki znajomości sytuacji danego inwestora jest mu w stanie zaproponować najbardziej dopasowane rozwiązania – podkreśla Paweł Trzaska.

39 proc.

wyniosła zdawalność podczas ostatniego egzaminu na maklera papierów wartościowych, który odbył się w październiku ubiegłego roku. To jeden z najlepszych wyników w historii.

Problem w tym, że miejsc pracy nie ma tak dużo jak jeszcze kilkanaście lat temu i nie dotyczy to tylko samych punktów obsługi klientów. – Liczba TFI i domów maklerskich jest przecież ograniczona. Maklerzy mogą znaleźć pracę w centralach tych instytucji, głównie jako analitycy, osoby przygotowujące oferty publiczne czy zajmujące się ewidencją papierów wartościowych. Zgodnie z ustawą o obrocie prowadzenie przez dom maklerski działalności wymaga zatrudnienia na podstawie umowy o pracę odpowiedniej liczby maklerów (minimum dwóch) w zależności od zakresu wykonywanej działalności maklerskiej. Wiedza maklerska może być też atutem podczas sprzedaży produktów finansowych czy pracy w działach relacji inwestorskich emitentów. Należy podkreślić, że cykliczny charakter rynków finansowych nie sprzyja stabilności i pewności zatrudnienia w tej branży – uważa Piotr Krasuski.

Czytaj więcej

Lokalni brokerzy budują masę. Na rzeźbę trzeba jeszcze poczekać

Wilki z Książęcej

Pozycja i postrzeganie maklerów ściśle związane są bowiem z tym, co dzieje się na rynku kapitałowym i jaki jest jego odbiór. Nie da się ukryć, że ten kilkanaście lat temu był zdecydowanie lepszy niż obecnie. To też wpływa na ocenę maklerów. Kiedyś byli oni postrzegani jako elita finansowa i patrzono na nich z uznaniem. Dzisiaj w odbiorze społecznym raczej mają twarz Jordana Belforta z filmu „Wilk z Wall Street”. Znamienny jest zresztą fakt, że w badaniu firmy SW Reaserch makler giełdowy jest w dolnej części zestawienia, jeśli chodzi o najbardziej poważane zawody w Polsce. Maklerzy przegrywają m.in. z niewykwalifikowanymi robotnikami budowlanymi, dziennikarzami, sprzedawcami w sklepie czy muzykami.

Swoje robi też koniunktura. Okres bessy uderza w rynek i samych maklerów. Paradoksalnie dla niektórych może być też szansą. – Okres podwyższonej inflacji i podwyższonej zmienności na rynku kapitałowym sprzyja inwestycjom postrzeganym jako bezpieczne, jak lokaty bankowe czy obligacje. Z drugiej strony wysoka inflacja i preferowanie bezpieczeństwa tworzy ryzyko utraty realnej wartości kapitału, co sprzyja doświadczonym inwestorom czy maklerom. Zgadzam się z tezą, że najlepszą ochroną przed inflacją jest inwestycja w wiedzę czy edukacja. Gdyby rynek był stabilny, to dużo trudniej byłoby się wyróżnić „młodym wilkom”, więc aktualnie otwiera się okno transferowe dla zdeterminowanych osób, tym bardziej że stopy procentowe pod koniec tego roku (jak nie wcześniej) zaczną spadać, co sprzyjałoby poprawie na rynku wtórnym i pierwotnym i zwiększało popyt na usługi na rynku kapitałowym – uważa Sobiesław Kozłowski, dyrektor w Noble Securities.

Mając to wszystko na uwadze, ponad 200 osób, które w niedzielę będą starać się zdobyć licencję, trzeba jednak traktować jako bardzo dobry wynik. W końcu jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Branża maklerska znów musi stawiać czoła trudnemu rynkowi

Po okresie covidowego przebudzenia branża maklerska znów boryka się z wieloma problemami. Martwy rynek IPO, niepewność giełdowa i stosunkowo wysokie oprocentowanie lokat bankowych czy też obligacji skarbowych nie zachęcają inwestorów indywidualnych do wzmożonej aktywności na parkiecie. To z kolei odbija się na finansach brokerów, które dodatkowo obciążone są coraz większymi kosztami.

Widać to chociażby w zbiorczych wynikach domów maklerskich publikowanych przez Komisję Nadzoru Finansowego. Wynika z nich, że branża w 2022 r. poniosła stratę z działalności podstawowej, która przekroczyła 700 mln zł. Rok wcześniej strata ta wynosiła niecałe 325 mln zł. Do danych publikowanych przez nadzór też jednak trzeba podchodzić z ostrożnością. Nie biorą one bowiem pod uwagę wyników podmiotów, które działają w strukturach banków, a obecnie większość tradycyjnych domów maklerskich funkcjonuje w tym modelu. W efekcie dane KNF to przede wszystkim wyniki firm, które wywodzą się z rynku forex. Pierwsze skrzypce gra tutaj XTB. Spółka ta w 2022 r. miała prawie 766 mln zł zysku netto. Jak z kolei wskazują dane KNF, całkowity zysk netto branży w ubiegłym roku wyniósł prawie 927 mln zł.

Sami brokerzy przyznają, że ubiegły rok dla branży był wymagający, a i ten trwający na razie też jest daleki od ideału. W ostatnich tygodniach na rynkach znów panuje bardzo duża niepewność, a ofert publicznych dalej na horyzoncie nie widać. Pocieszający dla branży jest natomiast ciągły napływ nowych klientów, który objawia się rosnącą liczbą prowadzonych rachunków inwestycyjnych. Z danych KDPW wynika, że w lutym przybyło ich ponad 13 tys., a od początku roku liczba zwiększyła się o ponad 27 tys. I w tym przypadku jest to głównie zasługa XTB. Firma ta od początku roku pozyskała ponad 17 tys. nowych kont. Wzrosty, chociaż dużo mniejsze, zaliczyła jednak większość liczących się podmiotów. Maklerzy wierzą, że to zacznie procentować w momencie, kiedy warunki rynkowe się poprawią.

Biura maklerskie
Akcjonariusze XTB wstrzymują oddech. Czym zaskoczy spółka?
Biura maklerskie
Wzrosty na GPW są do utrzymania. Słabsze może być II półrocze
Biura maklerskie
Korektę rynkową można uznać już za zakończoną?
Biura maklerskie
Czy maklerzy już na dobre zakotwiczyli w strukturach banków?
Biura maklerskie
Nowe, maklerskie posiłki
Biura maklerskie
Polskim brokerom marzą się kryptowaluty. Doczekają się przyzwolenia od nadzorcy?