86-letni Amerykanin Peter Doelger dorobił się na własnej firmie, a po jej sprzedaży na działalności inwestycyjnej. Jednak ostatnie inwestycje zarządzane przez bank JPMorgan przyniosły mu tak wielkie straty, że musiał pozbyć się luksusowych nieruchomości w Bostonie, Palm Beach oraz Paryżu i zamieszkać z rodziną.
- Mieliśmy do nich 100-procentowe zaufanie. Nie oczekiwaliśmy, że zarobią dla nas fortunę, a że ich wyniki pozwolą nam co najmniej na wygodne życie – mówiła w rozmowie z Bloombergiem żona Doelgera Yoon Doelger.
Miał omamy, a JPMorgan traktował go jak zaawansowanego inwestora
Jednak straty kapitałowe, opłaty na rzecz banku i odsetki od kredytów sprawiły, że po pięciu latach współpracy z JPMorganem z jego wartego 50 mln dol. majątku zostało ledwie 1,5 mln dol. 86-latek był traktowany przez bank jak zaawansowany inwestor, ponieważ podpisał „list dla dużego chłopca”. W żargonie bankowców inwestycyjnych tak właśnie określa się oświadczenie, że ma się odpowiednią wiedzę, aby podejmować wysokie ryzyko, stosując skomplikowane strategie inwestycyjne.
Jednak już wtedy Doelger leczył się na demencję i teraz JPMorgan musi się tłumaczyć, dlaczego jego pracownicy zignorowali widoczne gołym okiem objawy jego choroby. Jak relacjonuje Bloomberg, były biznesmen cierpiał na zaniki pamięci i omamy – jednemu z lekarzy miał powiedzieć, że słyszy „kogoś mówiącego do niego z wewnątrz jego żołądka”.
86-latek z demencją nie rozumiał porad bankowców z JPMorgana
Pracownicy JPMorgana przedstawiali Doelgerowi optymistyczne prognozy odnośnie skomplikowanych instrumentów MLP, które nigdy się nie sprawdziły. Dzięki statusowi zaawansowanego inwestora 86-latek miał możliwość lokować w tych charakteryzujących się wysokim ryzykiem inwestycjach ogromną większość swojego kapitału, nawet nie rozumiejąc bankowców, którzy przedstawiali mu ich wyniki.