Banki podpisały plan połączenia, które pod względem prawnym ma nastąpić w III kwartale.
Ambitny cel
Banki Leszka Czarneckiego liczą, że fuzja przyniesie po 2021 r. 180 mln zł rocznych i powtarzalnych oszczędności, co stanowi 13 proc. łącznych wydatków operacyjnych obu banków. Chcą uzyskać rentowność kapitałów własnych (ROE) na poziomie 8 proc. w 2021 r., ale przed podatkiem bankowym, którego obecnie nie płacą, bo realizują programy naprawy (GNB oszczędza w ten sposób rocznie 150 mln zł netto, a Idea 60 mln zł). W porównaniu z obecnymi wynikami to ambitne założenie, bo po trzech kwartałach strata GNB sięga 178 mln zł, a Idei Banku aż 412 mln zł (m.in. z powodu odpisów).
– Fuzja to w dużej mierze kupno czasu. Oczekiwane synergie są realne, ale to za mało, aby wyprowadzić bank na prostą. Nie wierzę, że tak szybko, już w 2021 r., uda się osiągnąć zakładane przez bank 8-proc. ROE przed podatkiem – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy. Wskazuje, że to odpowiednik 5 proc. ROE netto, już po podatku bankowym i po uwzględnieniu zasypania luki kapitałowej szacowanej na 1,5–2 mld zł. To nie tak dużo jak na sektor (średnia to 8 proc., najlepsi mają 11–12 proc.) i sporo poniżej kosztu kapitału banku.
– Będzie bardzo trudno osiągnąć te 8 proc. w 2021 r., sukcesem będzie już 4 proc., czyli wskaźnik, który osiągały mniej rentowne banki z drugiej dziesiątki. Podatek bankowy pozostanie problemem, chyba że zostałby obniżony. Może się okazać, że wyjście ze strat i zapłacenie podatku automatycznie znów obniży wynik poniżej zera – uważa Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM.
Jego zdaniem samo połączenie powinno pozytywnie wpłynąć na wyniki obu instytucji. – W końcu przynajmniej zaoszczędzi się sporą część kosztów. Fuzja będzie jednak kosztowna, więc przejściowo jeszcze osłabi wyniki – dodaje. Integracja będzie kosztować 220 mln zł rozłożone na trzy lata. Banki zapewniają, że przebiegnie ona sprawnie ze względu na podobne modele operacyjne.