– Z jednego spadkowego odczytu nie można jeszcze wyciągać wniosku o zmianie trendu – mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK. Przypomina, że w grudniu 2018 r. popyt spadł, odnotowując rekordowo niską wartość -25 proc. (co było spowodowane w głównej mierze efektem programu „Mieszkanie dla młodych"). W kolejnych miesiącach tego roku wartość indeksu mierzącego popyt rosła, i to po kilkanaście procent.
Przyczyną majowej słabości popytu był spadek o 17 proc. liczby osób wnioskujących o kredyt (do 30,8 tys.). Średnia kwota oczekiwanego kredytu nadal rosła, tym razem o 10 proc., do 273,4 tys. zł. Powodem wzrostu średnich kwot, trwającego już od paru lat, są rosnące ceny mieszkań. Poza tym Polacy kupują częściej także większe, a więc i droższe lokale.
Katarzyna Dmowska z ANG Spółdzielni, pośrednika kredytowego, wskazuje, że w tym kwartale nie docierały do jej firmy sygnały świadczące o spadku popytu na hipoteki. – Nie dostrzegamy także na razie żadnych przesłanek, które mogłyby wskazywać, że w najbliższym czasie zainteresowanie kredytami mieszkaniowymi zmaleje. Koszty tych kredytów się nie zmieniły, nie ma też takiej sytuacji, jak w przypadku końca programu MDM, kiedy musieliśmy zmierzyć się z nową rzeczywistością bez ułatwień dla osób starających się o finansowanie mieszkania. Obserwujemy jednak rynek i zdajemy sobie sprawę z coraz wyższych cen za metr kwadratowy mieszkania, zwłaszcza w większych miastach, które mogą w końcu spowodować spadek popytu także na kredyty hipoteczne – dodaje Dmowska.
Także same banki, takie jak PKO BP czy Pekao, optymistycznie ostatnio wypowiadały się o nowej sprzedaży hipotek. – Na ten prognozowaliśmy i nadal podtrzymujemy prognozę wzrostu wartości udzielanych kredytów mieszkaniowych w ujęciu rocznym o 5–8 proc. Popyt na hipoteki w tym roku powinien utrzymywać się na poziomie z pierwszych miesięcy roku – dodaje Rogowski.
Baza porównawcza jest wysoka – rok 2018 był najlepszy pod względem wartości sprzedaży od dekady i trzeci w historii. Urosła aż o 20,1 proc., do 56,4 mld zł. Wzrost wynikał głównie z rosnącej średniej wartości kredytu – o 15,2 proc., do 247 tys. zł. Liczba udzielonych tego typu zobowiązań wzrosła wolniej, bo o 10 proc., i sprzedano ich 227 tys.