Jutro o godz. 9:30 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wyda orzeczenie w sprawie hipotek frankowych, które będzie najprawdopodobniej korzystne dla klientów. Wprawdzie nie będzie ono wiążące dla polskich sądów, ale może istotnie zmienić linię orzeczniczą na korzyść klientów (do tej pory banki przegrały tylko 10 proc. z prawomocnych wyroków, których było 1136, jednak w sądach niższej instancji już teraz trzy czwarte spraw wygrywają klienci).
Rezerwy rozłożone na lata
To z kolei zwiększyłoby liczbę pozwów kierowanych do sądów. Do tej pory była ona niewielka (toczy się 16,7 tys. spraw, czyli 2 proc. z 775 tys. umów frankowych podpisanych kiedykolwiek w Polsce, ale przez rok przybyło ich o 40 proc.). Obecnie spłacanych umów hipotek frankowych jest 458 tys. i opiewają na około 103 mld zł. Jednak zdaniem niektórych prawników do sądu mogą trafić też sprawy dotyczące spłaconych już kredytów tego typu (warte 130 mld zł). Przegrane sprawy i konieczność przewalutowania mogą oznaczać dla sektora koszty rzędu 60-90 mld zł, ale zdaniem niektórych analityków (w tym m.in. agencji Moody's) będzie to raczej 20-30 mld zł.
Według ekonomistów ING Banku Śląskiego orzeczenie TSUE jest ryzykiem dla polskiego złotego. Inwestorzy mogą grać przeciwko złotemu spodziewając się, że banki będą musiały wcześniej zabezpieczyć swoje pozycje walutowe w wyniku nadchodzącej konwersji frankowych kredytów, bo dalszy wzrost kursu franka wywołany tym zjawiskiem powiększyłby przyszłe straty z konwersji. W konsekwencji kurs EUR/PLN może utrzymywać się w okolicach 4,40 przez dłuższy czas, złoty może pozostawać niedowartościowany. Fundamentalna wycena analityków ING Banku Śląskiego wskazuje na kurs EUR/PLN na poziomie 4,20-4,25. Nie spodziewają się interwencji NBP poniżej kursu 4,60.
Ich zdaniem złoty do pewnego stopnia już uwzględnia częściowo negatywny wyrok TSUE dla banków. Jednak samo ogłoszenie wyroku nie powinno być bezpośrednim powodem dalszej przeceny złotego, raczej będzie nim oczekiwana rosnąca liczba pozwów sądowych przeciw bankom, co wywołałoby obawy o dalsze straty na konwersji i konieczność zabezpieczania pozycji walutowej. Ekonomiści liczą na to, że regulatorzy pomogą bankom dogadywać się z klientami, co łagodzić będzie negatywny wpływ wymuszonej konwersji hipotek frankowych na zyski banków, stabilność finansową i akcję kredytową, tempo wzrostu PKB i wpływów budżetowych.
Kluczowe dla banków będzie to w jakim czasie koszty zostaną zaksięgowane. Najprawdopodobniej rezerwy będą zawiązywane najwcześniej, gdy sprawa trafi do sądu (a już na pewno stopień jej obrezerwowania wzrośnie, gdy prawdopodobieństwo przegranej banku przekroczy ponad 50 proc.). Mało prawdopodobny jest najgorszy scenariusz, zgodnie z którym rezerwą miałby być objęty cały portfel frankowych hipotek, nawet tych, które nie trafiły (jeszcze, ale może wcale by nie trafiły) do sądów. Indywidualne podejście do każdej ze spraw może rozłożyć rezerwy i koszty banków na kilka lat.