Wiosną 2020 r., gdy rozprzestrzeniający się koronawirus przyniósł wielką niepewność i wzrost ryzyka kredytowego, banki powszechnie podnosiły wymogi stawiane klientom: rósł żądany wkład własny nawet do 20 proc., wymagana była wyższa ocena wiarygodności kredytowej a także wyłączano z możliwość kredytowania osób zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych (niemających etatu). Przez to latem sprzedaż hipotek spadała rok do roku po kilkanaście procent.
Od paru miesięcy jednak banki wracają do mniejszych wymagań, dzięki czemu kredyty – także za sprawą rekordowo niskich stóp procentowych zwiększających możliwość zadłużenia się na większe kwoty – stały się lepiej dostępne i znowu bardzo dobrze się sprzedają. W okresie wrzesień 2020-luty 2021 sprzedaż hipotek sięgnęła 31,7 mld zł, o 18,4 proc. więcej niż rok wcześniej – wynika z danych NBP. Banki jeszcze starają się zachęcić klientów do zaciągania kredytów mieszkaniowych.
Pekao wprowadził właśnie promocję na hipotekę o stałym oprocentowaniu bez prowizji za jej udzielenie i z możliwością tylko 10-proc. wkładu własnego. W Pekao kredyt o stałej stopie już był w ofercie, a niedawno zadebiutował w Millennium.
Banki wskazują, że stałe oprocentowanie kredytu to nadal nowość na polskim rynku, ale klienci coraz częściej o nie pytają. Dokonując wyboru takiej oferty mają pewność, że przez ustalony okres ich rata się nie zmieni. Np. w Pekao kredytobiorcy mogą liczyć na stałe oprocentowanie od 3,45 proc., które będzie obowiązywało przez pierwsze 5 lat (60 rat kredytu) z możliwością przedłużenia na kolejne 5 lat. Bank proponuje także ofertę ze zmiennym oprocentowaniem, w przypadku której wciąż można liczyć na marżę od 1,95 proc. (w takim wypadku oprocentowanie wynosiłoby co najmniej 2,15 proc., bo WIBOR 3M sięga teraz 0,21 proc., zatem kredyt o stałej stopie byłby wyraźnie droższy).