Ostatnie dwie dekady pokazały wielki potencjał zarabiania na rynku nieruchomości. Szczyt boomu przypadł na lata 2005–2007. Najwyższe przyrosty cen (nawet o kilkaset procent) wystąpiły w dużych, znaczących aglomeracjach, jak Warszawa, Kraków, Wrocław, Trójmiasto czy Poznań. Zwyżkowały również ceny nieruchomości w miejscowościach o walorach rekreacyjno-turystycznych czy w rejonach planowanych inwestycji. Rosła również podaż – liczba nowych lokali o 43 proc. (ze 115 tys. w 2006 r. do 165 tys. w 2008 r.) – wynika z raportu CEE Property Group.
[srodtytul]Popyt i ceny spadają[/srodtytul]
2008 r. przyniósł zapaść na rynku mieszkaniowym. Spadł popyt na mieszkania, do czego przyczyniła się głównie sytuacja w sektorze bankowym, który ograniczył akcję kredytową. Szczególne pogorszenie sytuacji gospodarczej nastąpiło w ostatnich miesiącach minionego roku. Często ludzie posiadający nawet dobrą sytuację materialną, odkładali decyzję o zakupie mieszkania na pewniejsze czasy.
Według wstępnych danych GUS, w ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy br. liczba rozpoczętych budów była o 21,9 proc. niższa w porównaniu z tym samym okresem 2008 r. O 24,2 proc. zmniejszyła się liczba wydanych pozwoleń na budowę.
Szacuje się, że liczba lokali, które pojawią się na rynku w ciągu całego roku, wahać się będzie między 160 a 170 tys., co oznacza osiągnięcie poziomu zbliżonego do ubiegłego roku. W największych miastach odnotowany zostanie nawet wzrost. Lecz w latach 2010–2011 wystąpi spadek podaży – piszą specjaliści z CEE Property Group.