Czy Niemcy korzystają na przynależności do strefy euro?
Według mnie zdecydowanie tak. Przynależność do unii walutowej wspomogła nasze stosunki handlowe z innymi członkami, ale także z resztą świata. Stało się tak, bo kurs wymiany marki na euro był bardzo niekorzystny. W efekcie Niemcy musiały przeprowadzić wiele reform, m.in. rynku pracy, aby utrzymać konkurencyjność międzynarodową. W pierwszej połowie minionej dekady Niemcy uchodziły za chorego człowieka Europy, ale dziś tamte reformy procentują.
To dlaczego Alternatywa dla Niemiec (AfD) – nowa partia, która w programie ma wyprowadzenie Niemiec ze strefy euro – zyskuje popularność?
Nie przeceniałbym popularności AfD. W ostatnich sondażach poparcie dla tej partii deklarowało około 3 proc. respondentów (próg wyborczy w wyborach do Bundestagu to 5 proc. – red.). Tymczasem do wrześniowych wyborów zostało już niewiele czasu, a przed nami jeszcze wakacje. Nie sądzę, żeby ta partia stała się poważną alternatywą dla dominujących dziś ugrupowań. Jak dotąd, Niemcy nie stali się eurosceptykami nawet po sporych wydatkach na pomoc dla słabszych krajów strefy euro. Nie dziwi mnie to, bo jak dotąd niemieccy konsumenci nie odczuwają zanadto skutków kryzysu.
Wielu politologów uważa, że AfD nie musi dostać się do Bundestagu, żeby zmienić stosunek innych partii do strefy euro i sprawić, że temat jej rozpadu przestanie być tabu.