Komu kreska, komu raport, czyli technika czy fundamenty

Nie da się obiektywnie stwierdzić, która z analiz jest lepsza – techniczna czy fundamentalna. Wiele zależy od horyzontu inwestycyjnego i indywidualnych preferencji inwestora.

Publikacja: 09.06.2013 15:18

Komu kreska, komu raport, czyli technika czy fundamenty

Foto: Bloomberg

W giełdowym rzemiośle wyróżnia się dwa główne nurty analityczne – analizę techniczną i fundamentalną. Pierwsza opiera się na obserwacji wykresu ceny akcji, a druga na śledzeniu raportów spółek i kondycji otoczenia makroekonomicznego. Technicy przyglądają się zachowaniu kursu, doszukując się powtarzalnych wzorców, a fundamentaliści szacują wartość spółki i porównują wynik z rynkową wyceną.  Pierwszych nazywa się spekulantami, a drugich inwestorami. Pierwszym nazwa nieszczególnie się podoba, drudzy są ze swojej dumni.

Wśród zwolenników każdej z metod znajdą się „zagorzali kibice" pewni wyższości swojego podejścia. Bez względu jednak na metodologię analiz, nazewnictwo i liczbę fanów, nikt w obiektywny sposób nie udowodnił, że jedna góruje nad drugą. Wciąż więc żywe jest pytanie – technika czy fundamenty? Najwyższy czas znaleźć odpowiedź.

Ani kreska, ani raport

Przy dzisiejszym zaawansowaniu narzędziowym obu metod próba odpowiedzi na nurtujące nas pytanie jest jak walka z wiatrakami. Przecież pod dwubiegunowym podziałem – technika i fundamenty – kryje się tak naprawdę mnóstwo podejść, które tylko u podstaw mają analizę wykresu lub czytanie raportów finansowych. Wielu „spekulantów" korzysta przecież z zaawansowanych programów komputerowych do budowy automatycznych robotów inwestycyjnych, a niejeden „inwestor" posiada własny model ekonometryczny prognozujący ceny na podstawie danych makroekonomicznych. Pierwszych śmiało można nazwać programistami, a drugich ekonomistami. Dlatego wrzucanie wszystkich do dwóch „worków" i dokonywanie porównań nie ma sensu. Dylemat – technika czy fundamenty, sprowadza się tak naprawdę do indywidualnego wyboru i nie chodzi w tym wyborze o selekcję metody lepszej, ale o selekcję tej, która lepiej pasuje do naszego charakteru i preferencji. Jednym bliżej do Warrena Buffeta, a innym do Jima Simmonsa. Jedni preferują biznesowe podejście do giełdy, a inni wolą „zabawę cyferkami". Mało tego, są też tacy, którzy stosują hybrydę – fundamenty pomagają im wybrać odpowiedni rynek, a technika podpowiada, kiedy na niego wejść i kiedy z niego uciekać. Każdy powinien znaleźć taką metodę inwestycyjną, którą będzie gotów obdarzyć zaufaniem i konsekwentnie stosować się do jej wytycznych. Dzięki takiej „współpracy" pokonanie rynku staje się bardziej prawdopodobne niż w sytuacji, gdy zdajemy się na łaskę przypadku lub korzystamy z niesprawdzonej metody.

Nie od razu Kraków zbudowano

Wybór metody inwestycyjnej nie jest niestety sprawą łatwą. Rzadko się zdarza, by ktoś rozpoczynał giełdową karierę z jasno sprecyzowanym sposobem gry. Selekcja jest zazwyczaj rozciągniętym w czasie procesem, okupionym licznymi zwycięstwami i porażkami, podejmowaniem prób i uczeniem się na błędach. W ten sposób nabywa się niezbędnego doświadczenia i wypracowuje swoje indywidualne podejście. Przed rozpoczęciem poszukiwań warto jednak zdać sobie sprawę z kilku kwestii dotyczących długości okresu inwestycji, które mogą skrócić ten proces.

Wybór horyzontu czasowego, w którym będziemy inwestować, odgórnie skazuje nas na konkretne techniki gry. – Nie da się ukryć, że inwestorzy, którzy grają w krótkim horyzoncie czasowym, używają tylko analizy technicznej. Fundamenty nie zmienią się przecież w ciągu kilku godzin czy kilku dni. Schodząc więc do krótkiego okresu inwestorzy muszą podejmować decyzje na podstawie wyglądu wykresu – powiedział Krzysztof Borowski z SGH w wywiadzie udzielonym „Parkietowi" kilka miesięcy temu. Faktycznie ciężko sobie wyobrazić, by day trader chodził na spotkania z zarządem danej spółki lub czytał sprawozdania finansowe. Jego bardziej interesują dynamiczne zmiany cen, od których uzależnia wybór poziomów dla zleceń kupna i sprzedaży. Im większa jest więc nasza częstotliwość zawierania transakcji, tym bardziej powinniśmy się kierować w stronę szeroko pojętych metod analizy technicznej. Od wyboru wskaźników, sposobu zarządzania kapitałem i wielkością ryzyka będą zależeć nasze wyniki inwestycyjne.

W przypadku inwestowania długoterminowego, czyli idąc za funduszami inwestycyjnymi – o horyzoncie przynajmniej pięcioletnim, znaczenia nabiera fundamentalne zaplecze spółek. Chcemy inwestować w wartość, będziemy więc selekcjonować spółki, które nie są zagrożone bankructwem, działają w perspektywicznych branżach, przestrzegają wymogów informacyjnych i mają kompetentny zarząd, dzięki któremu udaje się osiągać dobre wyniki finansowe. W giełdowym żargonie takie podejście bywa nazywane – kup i trzymaj. Inaczej mówiąc – nabywamy akcje i zapominamy o nich. Nie interesuje nas to, co się dzieje z kursem w międzyczasie, czyli nie zwracamy uwagi na pojawiające się wahania. A skoro ignorujemy cenowy szum, na znaczeniu tracą wskaźniki analizy technicznej i wszelkiego rodzaju formacje. Ufamy, że selekcja pod kątem fundamentów będzie procentować dopiero w odległej przyszłości. Żeby unaocznić sobie sens tego podejścia, wystarczy spojrzeć na wykres indeksu WIG. Od początku notowań jego wartość wzrosła ponad 45-krotnie, co daje średnią roczną stopę zwrotu w wysokości około 19 proc.

Średnioterminowa hybryda

Kwestia wyboru metody komplikuje się wtedy, gdy chcemy grać w średnioterminowym horyzoncie czasowym. Nie nastawiamy się na ciągłe obserwowanie wykresu, ale nie możemy też zapominać o nabytych papierach. Kupujemy, ale trzymamy rękę na pulsie. Musimy więc wypracować pewne mechanizmy, za pomocą których będziemy reagować na zachodzące na rynku zmiany. I w takim podejściu warto rozpatrzyć stworzenie analitycznej hybrydy.

Po pierwsze, przed zakupem jakichkolwiek papierów warto sprawdzić ogólny stan finansowy firmy. Nie chcemy przecież wpakować się na przysłowiową minę i kupić akcji firmy stojącej u progu bankructwa. Po drugie, zawsze powinniśmy być zabezpieczeni zleceniem stop loss, dzięki któremu pozbędziemy się akcji, gdy strata przekroczy akceptowalny przez nas pułap. Ustawienie takiego zlecenia jest jak polisa ubezpieczeniowa na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń. Po trzecie, musimy przyjąć pewne założenia dotyczące realizacji zysku. Można skorzystać z bardziej fundamentalnego podejścia i sugerować się cenami docelowymi, które analitycy biur maklerskich szacują za pomocą swoich modeli i umieszczają w rekomendacjach. Można też skorzystać z analizy technicznej i zastosować mechanizm podnoszenia początkowego stop lossa lub docelowy poziom zysku obliczony za pomocą konkretnych wskaźników lub formacji. Możliwości jest mnóstwo. Warto wybrać takie, które rozumiemy, i które wspólnie stworzą kompletny plan inwestycyjny.

[email protected]

Opinia

Najlepsze jest podejście systemowe - Artur Iwański, dyrektor biura analiz rynkowych DM PKO Banku Polskiego

Analiza fundamentalna jest jedynym narzędziem pozwalającym zrozumieć i wycenić spółki, w które inwestujemy. Pozwala podjąć w pełni świadomą i przemyślaną decyzję. Rzetelnie przeprowadzona i z odpowiednim marginesem bezpieczeństwa skutecznie odsiewa ziarno od plew. Jednocześnie wymaga dużego nakładu pracy (analiza sprawozdań, informacji, branży, biznesmodelu, makroekonomii), cierpliwości, wiedzy i doświadczenia w modelowaniu i przyjmowaniu założeń do prognoz i znajomości metod wyceny. Odpowiada na pytanie, ile jest warta spółka (a więc, czy warto zainwestować). Zdecydowanie lepiej sprawdza się w średnim i dłuższym horyzoncie czasowym, kiedy budowana wartość firmy staje się wyraźnie widoczna dla większości inwestorów i ma przełożenie na kurs giełdowy.

Analiza techniczna jest szybka w zastosowaniu, dostęp do potrzebnych danych jest znacznie łatwiejszy, wyniki inwestycji są przejrzyste i mierzalne, poddaje inwestorom bardzo klarowne zasady kupna i sprzedaży oraz przy odpowiednim podejściu chroni kapitał dzięki zleceniom stop. Odpowiada na pytanie, w którym momencie rozpocząć lub zakończyć inwestycję i sprawdza się równie dobrze w krótkim horyzoncie czasowym (nawet kilku godzin).

Najlepsze jest podejście systemowe łączące analizę techniczną (od której łatwiej zacząć) z elementami selekcji spółek na bazie analizy fundamentalnej, których waga powinna rosnąć wraz ze zwiększającym się doświadczeniem inwestora. Razem AT i AF mogą odpowiedzieć, w co warto inwestować i kiedy. Kierując się wspólną analizą nasze inwestycje stają się coraz bardziej przemyślane i skuteczne. Jednak należy również pamiętać, że każdy popełnia błędy przy interpretacji danych i prognozowaniu ze względu na własne uwarunkowania behawioralne. Dlatego naczelną zasadą powinno być wycofywanie się z nieudanych inwestycji (zawsze chłodny stop loss oderwany od emocji) i długoterminowe trzymanie się spółek budujących wartość (brak strachu przed rosnącym zyskiem).

Inwestorzy preferują łączenie metod

Aż 33,8 proc. inwestorów deklaruje, że przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnej nie korzysta ani z analizy fundamentalnej, ani z technicznej – wynika z sondy przeprowadzonej na naszej stronie parkiet.com. Można chyba zaryzykować tezę, że w gronie tym duży odsetek stanowią początkujący gracze, którzy zazwyczaj podejmują decyzje na podstawie panującej mody lub metodą „chybił trafił". Podejście takie sprawdza się niestety tylko podczas hossy, kiedy akcje większości spółek drożeją i faktycznie łatwiej „złowić złotą rybkę". W nieanalitycznym gronie znajdą się też pewnie gracze doświadczeni, którzy przez lata giełdowych zmagań wypracowali sobie tzw. czuj i inwestują, bazując tylko na swojej intuicji.

Rażąca większość, czyli 66,2 proc. inwestorów, deklaruje, że jednak kieruje się jedną z metod analitycznych lub stosuje obie. Tych drugich jest aż 33,8 proc., co pokazuje, że sztywny podział na techników i fundamentalistów przestaje istnieć. Inwestorzy dostrzegają wiele zalet w obu podejściach i starają się je łączyć. Wyjście słuszne, zwłaszcza przy średnioterminowych strategiach.

Jeśli chcemy na siłę rozstrzygać spór – technika czy fundamenty, sonda pokazuje, że więcej zagorzałych fanów ma ta pierwsza metoda. Na podstawie analizy samego wykresu decyzję inwestycyjną podejmuje 19 proc. graczy. Sytuacja fundamentalna spółki i otoczenie makroekonomiczne wystarcza natomiast 14,6 proc. inwestorów, by dokonać właściwej selekcji. Różnica między obiema grupami jest jednak niewielka, co pokazuje, że nie warto doszukiwać się wyższości jednej analizy nad drugą. Jedni preferują kreski, inni preferują raporty. I w jednym, i w drugim gronie znajdziemy milionerów i bankrutów.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?