Nie ma, rzecz jasna, żadnej gwarancji, że i tym razem szczyt cyklu zostanie ustanowiony na poziomie 20 mld zł, ale chodzi przynajmniej o szacunkowe przybliżenie punktu, w jakim rynek jest obecnie. Wykres sugeruje, że widoczne już mocne odbicie od dna stanowi początkową fazę ożywienia na rynku IPO, które ma szansę być jeszcze kontynuowane przez pewien czas. Gdyby znów potraktować wykres w sposób dosłowny, to pozostawałby w przybliżeniu jeszcze okres od jednego do trzech kwartałów na dalsze rozkręcanie się ofert publicznych.
A spółek przybywa
Na koniunkturę na rynku pierwotnym można też spojrzeć przez pryzmat tego, ile spółek pojawia się/znika z warszawskiego parkietu. Rys. 2 pokazuje roczne zmiany liczby firm notowanych na GPW. Także tutaj widoczny jest oczywiście wyraźny cykl, przy czym jest on już mniej regularny. Uwagę zwraca również fakt, że wskaźnik ten porusza się z pewnym opóźnieniem względem omówionej wcześniej wartości ofert. Ostatnie dwa szczyty cyklu zostały ustanowione we wrześniu 2011 r. oraz w kwietniu 2008 r. Miało to zatem miejsce z mniejszym lub większym opóźnieniem względem końca hossy (odpowiednio kwiecień 2011 r. i czerwiec 2007 r.).
Także i tutaj można jednak dopatrzyć się pewnej orientacyjnej reguły. Cykliczne hossy na GPW kończyły się, kiedy omawiany wskaźnik był już w dość zaawansowanej fazie wzrostu, wyraźnie powyżej dołka i zarazem najwyżej od co najmniej kilku lat. Z wykresu wynikałoby, że z taką sytuacją nie mamy jeszcze do czynienia. Wskaźnik jest dopiero na etapie wychodzenia z cyklicznego dołka. To pokrywa się z konkluzjami płynącymi z analizy wartości ofert IPO. Czyli krótko mówiąc – wszystko idzie zgodnie z planem.
Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt rozkręcającej się koniunktury na rynku pierwotnym. Proste badanie pokazuje, że podstawowym źródłem ożywienia są podnoszące się wyceny akcji na rynku wtórnym. Na rys. 3 widać wyraźną zależność. Im wyższe są wyceny spółek z GPW mierzone wskaźnikiem cena do prognozowanego zysku, tym bardziej chętne do wejścia na parkiet są kolejne firmy. Krótko mówiąc – mogą drożej sprzedać swe akcje. Nabywcom to jednak, jak widać, nie przeszkadza. Część z nich liczy zapewne po prostu na szybki zysk na debiucie na fali powszechnego entuzjazmu. Dla innych liczy się np. możliwość większej dywersyfikacji portfela, zwłaszcza w przypadku debiutów spółek z niszowych branż.
KONKLUZJE
- Hossa na GPW wkroczyła w kolejny etap, na którym wyższe wyceny akcji zachęcają coraz więcej spółek do wchodzenia na giełdowy parkiet;
- Historyczne zależności sugerują, że punkt kulminacyjny koniunktury na rynku pierwotnym (a także na rynku wtórnym) może mieć miejsce w przyszłym roku.