Chociaż czas trwania korekty spadkowej na warszawskim parkiecie coraz bardziej przerasta oczekiwania (rekord hossy ostatni raz został ustanowiony jeszcze w kwietniu), to wcale nie jest to jeszcze najbardziej dotkliwa fala przeceny w trakcie tendencji wzrostowej rozpoczętej w lutym 2009 r. Dla porównania – korekta między kwietniem i lipcem 2010 r. pogrążyła WIG20 o 13 proc. (obecnie zniżka wynosi dotąd mniej niż 10 proc.). Parę miesięcy później okazało się, że sprawdziło się stare giełdowe powiedzenie „kupuj, gdy leje się krew”. Ktoś, komu udało się wstrzelić z zakupami?akcji w okolice punktu kulminacyjnego korekty, do połowy listopada zarobił ok. 20 proc. Późną jesienią już mało kto pamiętał wiosenną przecenę.
[srodtytul]Przejściowe czynniki?[/srodtytul]
Zwolennicy powtórki takiego scenariusza przekonują, że u źródła niepokojów leżą czynniki, które z niewielkim prawdopodobieństwem mogą urosnąć do takich rozmiarów, by wywołać poważną bessę na giełdach. Czy niepokoje dotyczące kryzysu zadłużenia mogą na dobre podkopać fundamenty długoterminowej hossy, skoro nie dotyczą trzonu strefy euro, np. Niemiec? Gospodarka naszych zachodnich sąsiadów trzyma się mocno. Co prawda niemieckie i francuskie banki mają w portfelach obligacje zadłużonych krajów, ale można zakładać, że europejskie władze są bardzo zdeterminowane, by uniknąć powtórki paniki bankowej z jesieni 2008 r.
[srodtytul]Niejasne perspektywy gospodarcze[/srodtytul]
Pesymiści odpowiedzą na to, że kłopoty z zadłużeniem nie są jedynym czynnikiem podkopującym optymizm wśród inwestorów. Jeszcze ważniejszą kwestią są obawy przed kontynuacją osłabienia koniunktury gospodarczej. Pierwsza połowa roku przyniosła pod tym względem sporo rozczarowań. Gdyby ten niekorzystny trend miał się utrzymać, to nawet ustabilizowanie sytuacji w strefie euro niewiele by tu pomogło. Tyle tylko, że nie ma gwarancji, że do takiej kontynuacji dojdzie. Pesymistów mógł np. zaskoczyć ostatni odczyt indeksu wskaźników wyprzedzających OECD dla naszego kraju. Indeks nieoczekiwanie urósł, prognozując poprawę koniunktury gospodarczej. Zostały drastycznie zrewidowane w górę odczyty z poprzednich dwóch miesięcy (spadek zamienił się na brak zmian). To oddaje wyjątkowo duży stopień niepewności co do koniunktury gospodarczej, z jakim mamy teraz do czynienia. Pojawia się możliwość, że argumenty zaczną stopniowo tracić zwolennicy tezy o kontynuacji osłabienia gospodarczego widocznego w pierwszym półroczu.