Gdy malezyjski importer sprowadza do kraju wino z Republiki Południowej Afryki, aby zapłacić, musi zdobyć na rynku nie południowoafrykańskie randy, lecz amerykańskie dolary. Dzieje się tak, mimo że oba kraje mają ograniczoną wymianę handlową z USA. Sytuacja Malezji i RPA nie jest wyjątkiem. Niemal 85 proc. światowego handlu rozliczane jest obecnie w dolarach. Dodatkowo w USD denominowanych jest wciąż ponad 60 proc. wszystkich oficjalnych rezerw walutowych.
Dominacja amerykańskiego pieniądza budzi już od kilku lat pewne wątpliwości. Amerykanie obwiniani są o ostatni kryzys finansowy. A nie byłoby go (a w każdym razie nie miałby takiej skali i takiego zasięgu),?gdyby nie ich skłonność i przede wszystkim ogromna łatwość – ze względu na status dolara – zadłużania się. Teraz dochodzą do tego jeszcze zarzuty psucia rezerwowego pieniądza. Amerykański rząd i bank centralny (Fed) wpompowały w system finansowy i gospodarkę biliony dolarów, by postawić je na nogi. Towarzyszą temu nie tylko nadzieje, ale i obawy.
Zmiany w rozliczeniach i rezerwach
„Umiędzynarodowienia" globalnej waluty rezerwowej długo dopominają się Chiny (mają największe rezerwy na świecie, w tym ogromną ich część w amerykańskich papierach rządowych) i Rosja. W 2009 roku do grona krytyków dolara przyłączyły się również Francja i Japonia, a także państwa Półwyspu Arabskiego, które myślą nad alternatywną walutą, w której można by rozliczać handel ropą. Nosem kręcą nawet tradycyjnie bliskie USA Indie. Zmierzch dolara wieszczy w swoim majowym raporcie także Bank Światowy. Szacowna instytucja nie przesądza jednak, co czeka nas dalej.
Newralgiczna rola dolara opiera się przede wszystkim na dwóch wspomnianych filarach: cały czas odgrywa on kluczową rolę w obrocie międzynarodowym oraz stanowi najważniejszą walutę rezerwową na świecie, czyli taką, w której utrzymywane są oficjalne rezerwy państw. W obu dziedzinach USD powoli oddaje jednak pole konkurentom z innych krajów.
W 2010 roku, według statystyk Banku Rozliczeń Międzynarodowych, 84,9 proc. wszystkich transakcji walutowych rozliczonych zostało w dolarze (łączna kwota transakcji składa się na 200 proc., gdyż w każdym rozliczeniu biorą udział dwie waluty). Jednak ta sytuacja się zmienia, czego najlepszym przykładem są chyba Chiny, od pewnego czasu aktywnie promujące rozliczenia zagraniczne w renminbi. W I kwartale 2010 roku zaledwie 0,5 proc. transakcji międzynarodowych rozliczanych było w renminbi. W II kwartale było to już 5,1 proc., czyli ponad 10 razy więcej. A znaczenie rynków wschodzących dla globalnej gospodarki rośnie. Na początku lat 90. około 50 proc. światowego handlu międzynarodowego odbywało się w trójkącieUSA–Unia Europejska–Japonia, gdy tymczasem kraje szerokiego BRIICK (Brazylia, Rosja, Indie, Indonezja, Chiny, Korea Południowa) odpowiadały za zaledwie 10 proc. W ciągu ostatnich dwóch lata sytuacja się odwróciła. Państwa BRIICK, zdobywając ponad 30 proc. udziału w handlu, wyprzedziły rozwinięte kraje G3.